Mój Drogi,
być może jesteś przekonany, że należę do ludzi, których z założenia nie należy słuchać ani czytać. Mimo to proszę Cię, żebyś poświęcił temu listowi kilka chwil. Odnoszę bowiem wrażenie, że w naszym Narodzie, który jest dla Ciebie tak ważny (a i dla mnie, choćbyś sądził inaczej), doszło do gigantycznego nieporozumienia. Zgodzisz się, mam nadzieję, że dobrzy i szlachetni ludzie powinni dbać o to, żeby nieporozumienia wyjaśniać, nawet gdyby później i tak mieli podjąć ze sobą walkę. Także w walce istnieją reguły fair play.

1. Czym jest Naród? Co sprawia, że należymy do tego, a nie do innego narodu? Zgodzisz się chyba, że to, czy urodziliśmy się w tym miejscu i w tym czasie, czy gdzie indziej i kiedy indziej, wygląda na przypadek. Żaden z nas nie był raczej pytany, czy chce zostać Polakiem, Amerykaninem, Chińczykiem czy zgoła członkiem plemienia Bantu. Przyszliśmy na świat w obrębie pewnej wspólnoty, mówiącej po polsku, mieszkającej w tej części świata i mającej ze sobą określoną historię. Przyszliśmy na świat tutaj – tak po prostu się ułożyło. Lub: tak to sobie ułożył Bóg, w każdym razie bez naszego wpływu.

Zwróć, proszę, uwagę, że jeśli mówimy po polsku, to dlatego, że nauczyli nas tego ludzie, wśród których rośliśmy. Człowiek jest „z natury rzeczy” istotą władającą językiem, ale JAKI TO JĘZYK, jest kwestią wychowania. Dalej: mieszkamy tutaj, ale ludzie od dawna się przemieszczają. Jeśli wsłuchasz się w brzmienie nazwisk Polaków, to zwróci Twoją uwagę, że obok nazwisk brzmiących bardzo swojsko (Kowal, Lato, Mytnik, Lewandowski, Radwańska), występują też nazwiska, dowodzące, że jacyś przodkowie POLAKÓW przenieśli się tu skądinąd. Na przykład Chopin to niewątpliwie nasz, polski kompozytor, ale przecież jest to nazwisko francuskie. Albo Haller. Pytanie brzmi, czy jeśli ktoś przyjechał tutaj i zakochał się w polskiej kulturze (być może za pośrednictwem zakochania się w Polce czy Polaku), to nasza wspólnota jest na tyle silna, żeby go zaakceptować, czy też musi go odrzucić, bo jest obcy. Przypuszczam, że powiesz: to pierwsze. Jeśli tak, to mamy już jakiś pogląd wspólny.

Możemy go wyrazić tak: o tożsamości narodu decyduje jego kultura (język, pewien zestaw obyczajów, symboli, wierzeń i tak dalej). Ważne zastrzeżenie: jeśli się na to godzisz, to musisz pamiętać, że kultura jest zjawiskiem historycznym, TO ZNACZY, ŻE SIĘ WOLNIEJ LUB SZYBCIEJ ZMIENIA. Jan Kochanowski jeszcze używał słowa „wszytko”, my dziś mówimy „wszystko”. Kiedyś istniał obyczaj postrzyżyn, dziś już nie. I tak dalej. Nasza kultura nie zatrzymała się w rozwoju; powoli zmienia się w dalszym ciągu. Co się nie zmienia, nie żyje.

I jeszcze jedno zastrzeżenie: kultura narodowa nie jest jednorodna. Oczywiście, istnieje pewien zestaw wartości wspólnych. Ale jedni kibicują Polonii Warszawa, a inni Lechowi Poznań. Jedni przepadają za golonką, inni nie wezmą jej do ust. Jedni cenią poezję Mickiewicza, inni wolą Słowackiego (obaj ci wielcy twórcy bardzo się nawzajem nie lubili…). Ten ostatni przykład jest dlatego tak ważny, że kiedy Mickiewicz zadebiutował, jego poezję wielu patriotów uważało za PSUCIE JĘZYKA POLSKIEGO i POLSKIEJ LITERATURY. Z bliska, bez dystansu, bardzo trudno ocenić, co dla naszej kultury jest dobre, a co nie.

2. Czy żeby być Polakiem, trzeba być katolikiem? Akurat ja nim jestem, więc nie bolałoby mnie twierdzenie, że owszem. Tylko że dobrze jest chyba trzymać się faktów. „Ojciec polskiej literatury”, Mikołaj Rej, był protestantem. Także Stefan Żeromski dołączył w pewnym momencie życia do ewangelików. Niejeden z bohaterów „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza (jak wojewoda Kisiel, a nie jestem pewien, czy i nie Jeremi Wiśniowiecki, przynajmniej w młodości) był prawosławny. Józef Bem pod koniec życia przeszedł na islam. Ateistką była Maria Curie-Skłodowska; jeśli się nie mylę, nie wierzył w Boga także Józef Beck. Mam nadzieję, że nikogo z wymienionych nie chciałbyś wyłączyć z naszej wspólnoty narodowej. A stosunek Kościoła katolickiego do sprawy polskiej zmieniał się w historii: księża mieli nieraz ogromne zasługi w chronieniu polskości pod zaborami, ale na przykład Powstanie Listopadowe zostało formalne potępione przez papieża, o czym krytyczną wzmiankę można znaleźć na przykład w „Kordianie”. Przykre, ale prawdziwe. Prawda bywa nieprzyjemna, jest dla MOCNYCH LUDZI.

A, właśnie:

3. Jaki należy mieć stosunek do przeszłości swojego Narodu? Wyobraźmy sobie przez chwilę, że Naród jest jednym człowiekiem, jedną osobą. Przyrównajmy życie psychiczne jednostki do zbiorowego życia psychicznego naszej wspólnoty. Czy żeby być dobrym człowiekiem, a tego na pewno chcesz, wmawiasz sobie, że nigdy nie zrobiłeś nic złego? Czy też przeprowadzasz uczciwy rachunek sumienia i przypominasz sobie ze wstydem, że czasem zdarzało Ci się zachować nie na poziomie? Mam nadzieję, że to drugie. Nie możemy żyć coraz szlachetniej, jeżeli jasno nie powiemy sobie, gdzie są nasze wady.

Otóż upieram się, że z Narodem jest dokładnie tak samo. Nie chodzi o „nieustanne samobiczowanie się”. Rachunek sumienia to nie masochistyczne mówienie sobie, że się popełniało wyłącznie świństwa. No, ale jeśli się zdarzyły, to należy odważnie je nazwać.

W historii naszego Narodu jest cała masa wydarzeń, z których możemy być dumni. Na przykład Sierpień 80 roku. Albo akt Konfederacji Warszawskiej. Albo bitwa warszawska 1920 roku. Albo wynalezienie lampy naftowej przez Ignacego Łukasiewicza. Nie wymieniam więcej, bo to długa lista. Ale nie da się ukryć, że bywało też gorzej. Naszym rodakiem był zarówno Jan Paweł II, jak kobieta (owszem, znamy jej nazwisko), która doniosła na Gestapo, gdzie ukrywa się poetka Zuzanna Ginczanka, będąca z punktu widzenia ustaw norymberskich Żydówką. Jeśli twierdzisz, że to nieprawda, wystawiasz tej złej kobiecie alibi i to w imieniu całego naszego Narodu. Moim zdaniem nie należy tego robić.

4. W kwestii żydowskiej. Tu muszę napisać krótko: zostałeś źle poinformowany. „Protokoły mędrców Syjonu” to fałszywka, napisana przez złych ludzi. O polityce Izraela wobec Palestyńczyków możemy dyskutować, mnie też się nie wszystko tam podoba. Ale jeśli ktoś Ci opowiada, że Żydzi dążą do władzy nad światem, to Cię okłamuje. Aha, byłbym zapomniał: skoro już ustaliliśmy, że Fryderyk Chopin, mimo ojca Francuza, jest polskim kompozytorem, to nie będziesz, mam nadzieję, twierdził, że to prawo wyboru własnej narodowości dotyczy wszystkich poza Żydami?

5. Hierarchia wartości. Zgodzimy się pewnie obaj, że choć – jako się rzekło wyżej – nie wszyscy Polacy są katolikami, a nawet nie wszyscy wierzą w Boga, to religia chrześcijańska miała ogromny wpływ na ukształtowanie naszego systemu wartości. Więc jeśli usłyszałeś – i to od księdza na kazaniu – że powinien istnieć „porządek miłości”, i najpierw trzeba kochać rodaków, a potem innych, to z zakłopotaniem muszę Cię prosić, żebyś przeczytał uważnie Nowy Testament i sprawdził, że niczego takiego tam nie ma. Przeciwnie. W przypowieści o dobrym Samarytaninie wzorcem bliźniego jest Samarytanin, czyli członek wspólnoty narodowej, którą współrodacy Jezusa, Żydzi… sam nie wiem, jak to ująć: nienawidzili czy pogardzali? Najpewniej jedno i drugie. Święty Paweł stwierdza, że w chrześcijaństwie „nie masz Greka ani Żyda”. Należy oczywiście cenić naszą kulturę, to wielka wartość. Ale nie za cenę stawiania jej powyżej wszystkich innych wartości ludzkich. Przede wszystkim jesteśmy ludźmi. Tak się złożyło, że akurat w wersji polskiej. Fajnej, ani słowa. Nie gorszej, ale i nie lepszej od innych.

6. Czy inni sprzysięgli się przeciwko nam? O kłamstwie na temat Żydów już była mowa. Ale słyszysz dziś często, że istnieje międzynarodowy spisek antypolski. W zależności od sytuacji, wygląda na to, że należą do niego i Niemcy, i Rosjanie, i Amerykanie, i Niemcy, i w ogóle wszystkie narody Unii Europejskiej poza Węgrami, i Arabowie…

Znów odwołam się do analogii z życiem indywidualnym. Co powiedziałbyś człowiekowi, który by Ci się zwierzył, że WSZYSCY go prześladują? Uwierzyłbyś mu na słowo, czy raczej podejrzewał, że biedak ma obsesję, którą warto przezwyciężyć? Zwróć przy tym uwagę, że narody w naszej części świata, niestety poza Rosją, raczej wyrzekły się przemocy we wzajemnych stosunkach. Tak, miewamy czasem sprzeczne interesy. A czasami znowu wspólne. Nie ma co wzajemnie się idealizować, ale nieustannie podejrzewać się o złe intencje też nie warto. Polska co najmniej od 1980 roku raczej cieszyła się w oczach obcokrajowców głównie sympatią. Straciła ją ostatnio. Naprawdę wierzysz, że zamiast tego zyskała szacunek? Nawiasem mówiąc, pod koniec XX wieku część Serbów wierzyła, że są najważniejszym narodem Europy. Mają zresztą swój mesjanizm. Uśmiechasz się, prawda? No. To teraz pomyśl o dzisiejszej Polsce z perspektywy Francji.

7. Czy należy być silnym? Kiedy patrzę na zgromadzenia, w których bierzesz udział, widzę fascynację fizyczną sprawnością i wewnętrznym zdecydowaniem. W porządku; ja akurat nigdy nie byłem orłem z gimnastyki, ale mnie też imponuje człowiek, który jest w stanie dać wycisk przeciwnikowi jedną ręką, a ponadto nie histeryzuje, nie przelewa z pustego w próżne, i w potrzebie nie stchórzy (tego i ja staram się nie robić). Tylko jedno zastrzeżenie: prawdziwa siła umie się ograniczać. Nie jest zasługą nie dać w pysk, kiedy wiadomo, że jak mi oddadzą, to się nogami nakryję. Zasługą jest powstrzymać się od przemocy, kiedy wiem, że mogę wygrać. Człowiek naprawdę silny kontroluje użycie swojej siły. I to kontroluje SAM. Wiele zła wzięło się z tego, że „ja zrobiłem tylko to, co mi kazali”. To ostatecznie Ty decydujesz, kim jesteś.

Pozdrawiam Cię z nadzieją, że pomyślisz o tym wszystkim –
JS

PS. Obrazek pochodzi ze strony bikop.eu

Udostępnij


O mnie



  • Panie redaktorze,
    Ten list świadczy o tym, ze żyje Pan w matriksie i kompletnie nic nie rozumie. Ma Pan zaorany i całkowicie wypełniony nieprawdą mózg. By to wyjaśnić trzeba by napisać esej dziesięciokrotnie dłuższy niż pański, a niestety nie mam na to czasu ani odpowiedniej weny. Mogę tylko uderzyć kilka razy punktowo.
    Stwierdzeniem, że kultura się zmienia nie można zamykać ust ludziom, którzy sprzeciwiają się tym zmianom. To tak jakby ktoś chciał pobazgrać Mona Lisę sprayem, a Pan napisałby: „musicie wiedzieć, że jedna sztuka zawsze wypierała drugą. Musicie wiedzieć, że street art też jest uznany za sztukę”. Zdaje się, że patrioci i narodowcy nie walczą z tym, że kultura ewoluuje tylko z tym, że zalewa nas antykultura, antycywilizacja, kult szkaradztwa i tzw. cywizlizacja śmierci. Obrzydliwa i gorsząca Klątwa, Golgota Picnik zrobiona przez jakiegoś sadystę, nachalnme promowanie zboczeń jako normalności, figura Jezusa na czekoladowym penisie, wyuzdana muzyka, seksualizacja dzieci przyprawiająca o zgrozę (nauka masturbacji 3-latków itd.). Trzeba być albo ślepym ignorantem albo świadomie niszczyć ludziom psychikę, by zmiennością kultury tłumaczyć coś co jest czystym, wykrystalizowanym dziełem szatana.
    Postanie listopadowe wywołane było przez agentów, prowokatorów, antychrześcijańskich rewolucjonistów i masonerię. Dlatego papież musiał to potępić. To, co uczą w szkołach to jest kompletna nieprawda. Dlatego historię trzeba napisać na nowo. Budowanie światopoglądu na kłamstwie kończy się właśnie takim popisem ignorancji, jak Pańska odezwa. Rewolucja francuzka była koszmarną, szatańską zbrodnią, reformacja również. A w szkołach uczyli, że to bardzo ważne, przełomowe i pozytywne wydarzenia. By the way, to że w Polsce ludzie odchodizli od Kościoła i przechodzili na herezję protestancką wynikało przede wszystkim z faktu, że zostawili sawoich współmałżonków i zawarli nowe związki. Dlatego zagłuszali swoje sumienia szukając takiej wiary, jaka im pasuje. Nier znaczy to jednak, ze są oni zbawieni, a to powinno być w życiu najważniejsze. Prosze sobie uświadomić, ze nie ma zbawienia poza Kościołem. Nie ma i kropka.
    Fakt, że Protokołu mędrców są fałszywką wcale nie musi oznaczać, że nie zawierają prawdziwych informacji na temat poczynań i intencji niektórych ludzi. Więcej nie powiem. Polecam po prostu uważną lekturę tej fałszywki. Warto wiedzieć, o czym się pisze. Proszę sie nie bać krytycznej analizy tekstu.
    Unia Europejska ma tworzyć się w oparciu o manifest Spinellego. To jej oficjalny kierunek rozwoju. Oznacza to tyle, ze ma ona stać się komunistycznym państwem totalitarnym. Na razie tego nie widać, bo nie posiada ona środków przymusu w postaci armii, ale plamy są takie żeby tą armię miała i wtedy system zostanie domknięty. Oczywiście prawdą jest, ze taka Unia sprzysięgła się przeciwko konserwatywnej Polsce i Węgrom. Wie Pan, o co czepiał się nas Timermans w kontekście ustawy o sądach? Otóż o to, ze kobiety-sędziowie będą mogły przechodzić na emeryturę szybciej niż mężczyźni. Jeśli to nie jest, wg pana, po prostu toporny pretekst, by w nas walić, to gratuluję bystrości umysłu.
    Co tam dalej? W czasie okupacji nie było Państwa Polskiego. Dotarło? Nie było Państwa Polskiego! Zatem odpowiedzialnmość państwa za incydenty szmalcownictwa jest zerowa. Nawet gdyby 100 tysiecy Polaków zamorodowało milion Żydów, to odpowiedzialność Polski byłaby zerowa! Bo odpowiedzialność polityczną za terytorium okupowane ponosi okupant. Przykr, że dorosłemu człowiekowi trzeba tłumaczyć takie rzeczy.
    Porządek miłości to nie wymysł jakiegoś księdza tylko nauczanie doktora Kościoła, św. Tomasza z Akwinu. Sprawa oczywista i bezdyskusyjna. I proszę nie używać przypowieści o Samarytaninie jak pałki. Bo Samarytanin pomógł człowiekowi pobitemu i ograbionemu. Używanie tej przypowieści jako pałki na tych, którzy obawiają się emigrantów jest podłym łajdactwem. Bo emigranci gwałcą, mordują, wysadzają w powietrze setki ludzi, wjeżdzają w nich ciężarówkami, molestują kobiety na masowych imprezach, gwałcą małe dzieci na basenach, popełniają wiele przestępstw pospolitych, zamieniają ulice w śmierdzące slumsy, nie chcą pracować, są chamscy, liczą wyłącznie na leniuchowanie za pieniądze z socjalu. I to są powody lęku przed obcymi, a nie jest nim trudność z odpowiednim przyswojeniem Ewangelii. Mądrymi frazami nie zakłamie Pan tej prościutkiej prawdy.
    Z wyrazami szacunku. Mirosław Hryniewicz

  • Szanowni Państwo, zazwyczaj takich manifestów jak ten powyższy nie aprobuję na mojej stronie. Robię wyjątek nie dlatego, że ten kuriozalny tekst został podpisany imieniem i nazwiskiem – bo m.in. na tym nasz problem polega, że niegodziwości i głupstwa można dziś publikować bez wstydu – ale dlatego, że mamy tu w pigułce zestaw groźnych idei (?), które się obecnie plenią. Oblanych, niczym pigułka lakierem, kłamstwami nacjonalistycznej propagandy.
    Nie do ludzi takich, jak pan MH, napisałem swój tekst, bo oni, póki nie ochłoną (może nigdy) są straceni. Napisałem go do ludzi, którym ludzie podobni panu MH namącili w głowach. Dla nich nie jest jeszcze za późno.
    Więcej komentarzy od pana MH tu nie będzie. Polemiki też nie, bo jeśli ktoś radzi mi „krytyczną analizę tekstu” „Protokołów mędrców Syjonu” w przekonaniu, że są tam jakieś prawdziwe informacje (a to tylko jedna z wielu rzeczy, które pan MH napisał), to nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
    Wszystkich Państwa za ewentualny wstrząs moralny przepraszam. Mam nadzieję, że przyda się równie, jak mój – jak to pan MH ujął? – „popis ignorancji” 🙂
    JS

  • Dla porządku jeszcze trochę przypisów do tekstu pana MH (nie na zasadzie polemiki, tylko wyjaśnień dla osób postronnych):
    (1) Z tego, że kultura się zmienia, nie wynika oczywiście zgoda na niszczenie dzieł sztuki. Nie przypominam sobie jednak, by do tego dochodziło.
    (2) Sprowadzenie współczesności do „kultu szkaradztwa” oznacza tylko tyle, że ktoś słabo się orientuje w kulturze współczesnej, a także w historii kultury. Także jednozdaniowe recenzje ze spektakli robią wrażenie, że są pisane na „niewidziane”.
    (3) „wyuzdana muzyka”, hm. Tu się czuję intelektualnie bezradny. Przychodzi mi do głowy to, co w swoim czasie pisano o kankanie i tangu. Jak dalej zobaczymy (w punkcie 8), nie jest to hipoteza bezzasadna.
    (4) „nachalne promowanie zboczeń jako normalności” – bardzo bym nie chciał rozumieć, ale niestety rozumiem, że mowa o ruchu LGBT. Zwracam tylko uwagę osób postronnych, że wedle naszej wiedzy orientacja seksualna nie jest przedmiotem wyboru. Pytanie brzmi zatem, czy ludzie, którzy mają nieheteronormatywną orientację seksualną, powinni być represjonowani, czy też nie. Ja uważam, że nie.
    (5) „Nauka masturbacji 3-latków” to jakaś legenda miejska, uparcie promowana w prawicowych pisemkach.
    (6) „Powstanie listopadowe wywołane było przez agentów, prowokatorów, antychrześcijańskich rewolucjonistów i masonerię. Dlatego papież musiał to potępić”. Sowiński, Ordon, Słowacki, Mickiewicz, Prądzyński… Jak cenić kulturę polską, kiedy ich wszystkich się w ten sposób potraktuje, nie mam pojęcia. Nb zapewne dwóch z nich było masonami. Rola masonerii w XIX wieku była rozmaita i traktowanie jej ryczałtem jako „szatańskiej” wydaje się niemałym uproszczeniem, wyrażając się oględnie.
    (7) „Rewolucja francuzka [powinno być: francuska – dop. JS] była koszmarną, szatańską zbrodnią… „. W trakcie Rewolucji Francuskiej polało się wiele niewinnej krwi, bez dwóch zdań. Oczywiście z większą aprobatą myślę o przejściu z feudalizmu do kapitalizmu i demokracji takim, jakie zafundowali sobie Anglosasi. Ale że samo przejście jest pozytywne, raczej bym nie wątpił. Jesteśmy na dobre i złe dziećmi tego wydarzenia.
    (8) „…reformacja również” – pomijam nawet groteskowy obraz Reformacji, którą nawet Kościół katolicki ustami swoich ważnych przedstawicieli (z Janem Pawłem II włącznie) ocenia od jakiegoś czasu inaczej. Przede wszystkim zwracam PT Czytelnikom uwagę, jaka jest historyczna logika wywodu: w Europie wszystko szło dobrze (???) najdalej do końca Średniowiecza, potem już, panie, ruja i poróbstwo. Trochę kosztowne to zacietrzewienie. Nb nawet „Mona Lisa”, o której mowa jest na początku manifestu pana MH, powstała później, namalowana przez jednego z twórców odrzucających tradycję Średniowiecza…
    (9) „Proszę sobie uświadomić, że poza Kościołem nie ma zbawienia” – na ten temat warto przeczytać książkę Bernarda Sesboüé Poza Kościołem nie ma zbawienia. Historia formuły i problemy interpretacyjne, przeł. Agnieszka Kuryś, wyd. W drodze 2007, żeby dowiedzieć się, w jakich okolicznościach wygłosił to zdanie św. Cyprian i dlaczego Kościół katolicki od dawna nie używa jej w potocznie przypisywanym jej sensie.
    (10) „Unia Europejska ma tworzyć się w oparciu o manifest Spinellego. To jej oficjalny kierunek rozwoju. Oznacza to tyle, ze ma ona stać się komunistycznym państwem totalitarnym”. Altiero Spinelli najpierw zaczął krytykować komunizm w wydaniu bolszewickim, a potem został federalistą. Jego idee wcielali w życie politycy chadeccy (Schumann, Monnet, Adenauer; De Gasperi – z czego dwóch jest kandydatów na ołtarze). Armia UE nie ma służyć przymusowi wewnętrznemu, to typowe dla eurosceptyków wynajdowanie argumentów nawet tam, gdzie ich nie ma.
    (11) „Wie Pan, o co czepiał się nas Timermans w kontekście ustawy o sądach? Otóż o to, ze kobiety-sędziowie będą mogły przechodzić na emeryturę szybciej niż mężczyźni”. Konflikt o likwidację trójpodziału władz, którą przeprowadził PiS, nie jest konfliktem o wiek emerytalny kobiet i mężczyzn.
    (12) „W czasie okupacji nie było Państwa Polskiego. Dotarło? Nie było Państwa Polskiego! Zatem odpowiedzialność państwa za incydenty szmalcownictwa jest zerowa”. Nikt nie oskarża państwa polskiego o odpowiedzialność za szmalcownictwo (słowo „incydenty” wydaje się niestety użyte na wyrost, chyba, że będziemy także mówili o incydentach pomocy Żydom). Nb nie dlatego, że nie było państwa polskiego – bo niby jak mamy rozumieć struktury państwa podziemnego z rządem w Londynie? – tylko dlatego, że akurat państwo podziemne szmalcownictwo w jakimś stopniu karało, a na pewno potępiało. Problem leży w odpowiedzialności Polaków (narodu, nie państwa), a tu mamy naszym przodkom, niestety, niemało do zarzucenia.
    (13) „Porządek miłości to nie wymysł jakiegoś księdza tylko nauczanie doktora Kościoła, św. Tomasza z Akwinu”. Św. Tomasz z Akwinu twierdził również, że moment zapłodnienia nie jest momentem powstania człowieka. Jego tezy nie należą do depozytu wiary. A przywoływanie go jako usprawiedliwienia dla nacjonalizmu jest… jak to pan MH by ujął?… „podłym łajdactwem”. Poza przypowieścią o Samarytaninie przytoczyłem także jednoznaczną wypowiedź z listu św. Pawła do Galatów, a można by jeszcze wspomnieć o fragmentach, nakazujących miłość nieprzyjaciół, Jezusową pochwałę dla okupanta (!) rzymskiego („nie znalazłem takiej wiary w Izraelu”), symboliczne znaczenie Pokłonu Trzech Magów itd. Ewangelii nie da się pogodzić z nacjonalizmem. Kropka.
    (14) „Bo emigranci gwałcą, mordują, wysadzają w powietrze setki ludzi, wjeżdzają w nich ciężarówkami, molestują kobiety na masowych imprezach, gwałcą małe dzieci na basenach, popełniają wiele przestępstw pospolitych, zamieniają ulice w śmierdzące slumsy, nie chcą pracować, są chamscy, liczą wyłącznie na leniuchowanie za pieniądze z socjalu” – przykład niedozwolonego uogólnienia na podstawie prawd JEDNOSTKOWYCH, półprawd i kłamstw. Mniej więcej to samo mówią brytyjscy narodowcy o imigrantach z Polski, i w ogóle ksenofobi całego świata o wszystkich przyjezdnych. Uchodźcy z Syrii uciekają PRZED islamistami, nie są nimi.
    Uff, człowiek uznał, że dla przykładu jeden komentarz zamieści, a potem tyle pisania, żeby objaśnić zawarte w nim myślątka…
    Ukłony dla PT Czytelników tej strony.
    JS

  • Szanowny Panie Jerzy, biłem się z myślami, czy jest w ogóle sens do Pana pisać. Do tego jeszcze publicznie. Nasze słowne zwarcie pięć lat temu, którego szczegóły tu pominę, bo nie chodzi przecież o wyciąganie prywatnych spraw, nie nastraja mnie szczególnie pozytywnie do dyskusji z Panem. Nie będę też ukrywał, że nie podoba mi się kierunek, w jakim ewoluują Pańskie poglądy, co jest dla mnie o tyle bolesne, że dawno temu uważałem Pana za autorytet i dość mocno podziwiałem. Był Pan dla mnie wzorem otwartego, cechującego się szerokimi horyzontami intelektualisty, jakim sam chciałem się stać. Dziś już nie chcę. Również dlatego, że mam coraz mniejszą ochotę do brania udziału w tych wszystkich jałowych szermierkach, jakie Pan i Pańscy oponenci uprawiacie. Pański „list” zaś po raz kolejny przypomniał mi dlaczego. Nie zamierzam też, w przeciwieństwie do Pana Hryniewicza, Pana tutaj pouczać, prostować czegokolwiek, polemizować itp. Od pewnego czasu ćwiczę się w sztuce dystansu, pragnąc na nowo uwierzyć, nie bez potknięć, że istnieje świat poza tym wariackim podziałem, jaki wszyscy sobie zafundowaliśmy. Ale chcę zadać Panu jedno pytanie. Czy nie ma Pan czasem wrażenia, że walczy Pan z potworem, którego sam Pan stworzył? Adresuję to pytanie do Pana, choć tak naprawdę poprzez Pana rozciągam je na cały szeroko pojęty anty-PiS, salon, obóz liberalny… jak zwał, tak zwał, wie Pan, o co chodzi. Bo ja jednak takie wrażenie mam. Kilka lat temu to właśnie ono sprawiło, że zakwestionowałem wasze racje, i w konsekwencji doprowadziło do naszego małego spięcia. Mówiąc kolokwialnie: postraszyliście mnie Kaczyńskim i złą prawicą o jeden raz za dużo, by móc to jeszcze traktować serio. Czy to nie jest trochę tak, że zaprojektowaliście sobie wyimaginowanego przeciwnika i opakowaliście go tymi wszystkimi zaklęciami o nacjonalizmie, faszyzmie i różnych fobiach, żeby po prostu mieć się wobec kogoś tożsamościowo określić? Rozważał Pan w ogóle taką możliwość? Domyślam się, co teraz Pan odpowie: marsze ONR, ohydne wpisy w internecie, antysemityzm, upolitycznione kazania w kościołach, Międlar, Kowalski, Winnicki… to wszystko istnieje naprawdę. No owszem, istnieje, ale czy trochę nie dzięki Wam? Bo wie Pan, jak to jest: gdy się kogoś wystarczająco długo i konsekwentnie nazywa złodziejem, to on w końcu pójdzie i ukradnie. Moim zdaniem wy stwarzacie siebie wzajemnie. Żywicie się sobą. Bez siebie nie możecie egzystować. Potrzebujecie tych waszych manifestacji jako uzasadnienia dla całego waszego życia. Jesteście trochę jak Kapitan Ameryka i Red Skull w kreskówkowej wersji „Spidermana” z lat 90., którzy utknęli w czasoprzestrzennym wirze, skazani na siebie na wieczność. Ja byłem i po jednej i po drugiej stronie i mam już tego dość. Nie chce mi się już pytlować o Żydach, o tym, kto kolaborował, a kto było ofiarą, kłócić się, czy Polak musi być białym heteroseksualnym katolikiem, i co, jeśli nie jest. Śmieszy mnie, gdy ktoś pisze „naród” wielką literą, niezależnie czy robi to ironicznie, czy na kolanach. Kiedy widzę facebookowe awatary ustrojone w znak Polski Walczącej lub plakietkę Czarnego Protestu, odruchowo pryskam, gdzie pieprz rośnie. Mam dość życia w tym wzajemnym dręczeniu się, tym przedpieklu, którego żaden Pański „list” nie zażegna. Pozdrawiam.

  • Kilka uwag ogólnych.
    Po pierwsze nie istnieje coś takiego jak nacjonalizm po prostu. Każdy naród wytworzył swój unikalny nacjonalizm (czyli jakąś formę identyfikacji narodowej i kultu swojego narodu) odznaczający się wyjątkowymi, często wzajemnie wykluczającymi się, cechami.
    Przykładowo, nacjonalizm niemiecki jako formę identyfikacji narodowej uznawał przynależność rasową, a nacjonalizm polski wyznawanie określonych wartości i identyfikację kulturową. Oczywiście zarówno w Niemczech jak i w Polsce istniały inne nurty, ale były one marginalne.
    Po drugie, nie istnieje żaden ścisły podział na patriotyzm i nacjonalizm. Rozpatrywanie tych dwóch pojęć oddzielnie (a niektórzy próbują je uparcie rozdzielać) jest z góry skazane na porażkę. Naród jest częścią ojczyzny, więc i nacjonalizm będzie częścią patriotyzmu.

    Co do samego tekstu, aby nie powstał kolejny elaborat, pozwolę sobie odnieść się tylko do pierwszego punktu.

    Obowiązek patriotyzmu, więc konsekwentnie i nacjonalizmu (chyba, że ktoś zna ojczyznę bez narodu), jest w Tradycji Kościoła zawsze wyprowadzany z czwartego przykazania.
    „Jeśli pytamy o miejsce patriotyzmu w Dekalogu, to odpowiedź jest jednoznaczna: wchodzi on w zakres czwartego przykazania, które zobowiązuje nas, aby czcić ojca i matkę.” (JP II)
    Ale dlaczego mamy czcić akurat swoich rodziców? Dlaczego czwarte przykazanie nie brzmi po prostu „szanuj starszych”, lub podobnie? Przecież fakt, że jestem dzieckiem akurat swojej matki i swojego ojca, jest równie przypadkowy jak to, że urodziłem się Polakiem. Dlaczego Bóg podkreśla, że chodzi konkretnie o SWOJĄ matkę i SWOJEGO ojca? Z całą pewnością nie jest to forma wdzięczności, gdyż przestrzeganie czwartego przykazania nie zależy od tego, jak rodzice wywiązali się ze swoich obowiązków. Bez wątpienia ma ono pełne zastosowanie również w odniesieniu do bardzo złych rodziców. Przykazanie to ma więc swoje umocowanie w samym fakcie, niezależnym od naszego wyboru czy zasług, bycia dzieckiem swoich rodziców.
    Przez analogię, sam fakt urodzenia się Polakiem już obliguje mnie do troski o swoją ojczyznę i swoich rodaków. Oczywiście, obowiązek czczenia własnych rodziców nie może zamykać mnie na innych ludzi. Musi jednak zostać zachowany porządek miłości. A jego złamanie, bez wątpienia jest złamaniem dekalogu. Podnosząc argument bezzasadności przywiązania do narodu, jako czynnika niezależnego od naszej woli (nikt sobie narodu sam nie wybrał), powinien Pan konsekwentnie zanegować 4 przykazanie dekalogu. Rodziców też sobie nie wybraliśmy, a Bóg każe nam ich czcić. Nie „szanować”, nie „poważać”, ale właśnie czcić.
    I jeszcze jedna kwestia. Jeśli traktujemy troskę o ojczyznę, więc przede wszystkim o rodaków, jako konsekwencję 4 przykazania, to zobowiązani jesteśmy do czczenia ojczyzny. Nie samej troski o nią, ale właśnie do czci, która jej się należy.

  • @ Marco
    Nie ma sporu między nami, że miłość do ojczyzny jest uczuciem dobrym. Trochę tak, jak miłość własna. Wystarczyło sięgnąć do poprzedniego wpisu na tym blogu (pt. „co jest antypolskie”), żeby się przekonać, że nie neguję ani 4 przykazania dekalogu, ani czułego stosunku do kultury narodowej.
    Subtelna, ale mająca dalekosiężne skutki różnica między nami polega na tym, że Pan, zgodnie z duchem tradycji zachodnioeuropejskiej, utożsamia patriotyzm i nacjonalizm, a ja nie. Spodobała mi się zasłyszana niedawno metafora: „Kocham swoją żonę, ale nie mam na jej punkcie obsesji”. Miłość to odpowiednik patriotyzmu, odpowiednikiem nacjonalizmu jest obsesja. Nacjonalizm czyni naród wartością wyrastającą ponad inne, podszyty jest też gotowością do walki w poczuciu, że inni wciąż tego narodu nie doceniają (a skoro jest on dla nacjonalisty wartością absolutną, no, to pewnie nie doceniają). Patriotyzm nie zawiera ani tego lęku, ani tej potencjalnej agresji. W tym sensie Jan Paweł II był oczywiście patriotą, natomiast przywoływanie go jako argumentu dla zaaprobowania nacjonalizmu jest wbrew jego intencjom, bo o nacjonalizmie zdanie miał złe (w realiach polskich istnieje w miarę niezawodny symptom odróżniania tych dwóch tradycji: JP2 powoływał się na Polskę jagiellońską, nacjonaliści wolą Polskę piastowską – oczywiście jedna i druga to w tym przypadku konstrukcje mitologiczne, a nie historyczne).
    Dziękuję za elegancką polemikę. Mam nadzieję, że wyjaśniłem, że różnica między nami jest chyba jednak kosmetyczna.
    JS

  • @Marcin Królik
    Może to Pana zdziwi, ale mnie też martwi kierunek ewolucji moich poglądów. Z mojego punktu widzenia przedstawia się to tak, że przestrzeń w debacie publicznej, która była moją, nazwijmy ją „środkiem”, została zlikwidowana, czego JEDNYM Z WIELU przejawów, ale spektakularnym i życiowo istotnym było usunięcie mnie z Polskiego Radia. „Środkowi” zostali potraktowani tak, jak radykałowie, albo i bardziej, przez siły, które 2 lata temu doszły do władzy. Nie jest mi z tym wygodnie, ale w tych okolicznościach wydaje mi się, że nie mam wyboru: jeśli nie ma mojego „środka”, muszę wybrać stronę konfliktu. Bez wątpienia z dwojga złego bliżej mi do obecnej opozycji niż do obecnej władzy.
    Czy sam współtworzyłem owego potwora? Uczciwa odpowiedź brzmi: nie wiem. I obawiam się, że wiedzieć nie będę. Byłem w gronie, które w latach 90. przestrzegało przed tendencjami, które obecnie doszły do głosu. Z kolei szesnaście lat temu, zrywając w praktyce z „Wyborczą”, napisałem duży tekst o tym, żeśmy wówczas (w latach 90.) pomylili się we wskazaniu przeciwnika. W którym momencie się myliłem? Ba.
    Kiedy coś się dzieje, nie sposób ustalić, czy naszą winą było działanie, czy właśnie powstrzymanie się od działania.
    W każdym razie przez wiele lat próbowałem podtrzymać dialog z ludźmi, z którymi się nie zgadzałem. I wydaje mi się, że „List do młodego narodowca” jest próbą nawiązania do tej mojej śp. dialogowości. Ale jak ktoś mnie tak traktuje, jak pan Hryniewicz, no to przepraszam, ale istnieją nieprzekraczalne granice, poza którymi istnieje prawo do samoobrony.
    Z ukłonami –
    JS

  • Szanowny Panie Redaktorze,

    nie wiem, czy jako trzydziestodwuletni, były działacz organizacji odwołujących się do spuścizny endeckiej, jestem jednym z adresatów tego listu. Niemniej pozwolę sobie na odniesienie względem kilku jego punktów.

    Ad 1. Naród to wspólnota tożsamości i wspólnej przeszłości. Język, religia a nawet kultura nie są więzią samą w sobie, mogą ją co najwyżej współtworzyć. Zróżnicowanie wewnątrz kultury narodowej to żaden problem. Silna kultura francuska mieści w sobie, stojących nieco z boku Prowansalczyków, szwargoczących po swojemu Bretończyków, jak i tych których rodziny sprowadziły się do Paryża razem z Chlodwigiem. Z Marokańczykami, Algierczykami cy Iworyjczykami jakoś trudniej im się dogadać. Chyba nie bez powodu, niektórzy, jak Houellebecq, wieszczą tam wybuch wojny domowej.

    Ad 2. Nie trzeba. Warto jednak pamiętać, że bez katolicyzmu trudno byłoby nam zbudować wspólną tożsamość. W wymiarze grupowym oznacza ona upodabnianie się do jednych grup ludzi i odróżnianie od innych. Warto sobie postawić pytanie: czy fakt, iż trzymali nas pod zaborczym batem prawosławni Rosjanie i ewangeliccy Prusacy, nie spowodował gwałtownego rozwoju świadomości narodowej wśród mas ludowych w XIX wieku?
    Ponadto trzeba pamiętać, że -w odróżnieniu od innych narodów- nie posiadamy swojego przedchrześcijańskiego dziedzictwa. To co o nim wiemy, zawiera się w kilku zdaniach, imionach paru domniemanych władców. Nic poza tym. Można być Polakiem nie będąc katolikiem, trudno nim być, gdy jest się wrogiem kościoła. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele osób łączy internacjonalizm i kosmopolityzm z antyklerykalizmem i pogardą dla religii.

    Osobną kwestią są relacje państwo-kościół. Nasz mentor Roman Dmowski, również miał pod górkę z Benedyktem XV (proszę poczytać o ich spotkaniu), któremu nasza niepodległość była obojętną. Kiedy narodowcy ubiegali się o miejsca w parlamentach zaborczych, kościół na Śląsku agitował za niemiecką Partią Centrum. Tak było jest i będzie. Teraz gdy rośnie niezadowolenie z członkostwa Polski w UE, nasi hierarchowie milczą za cenę dopłat rolnych, których są największym beneficjentem.

    Ad 3. Jaki należy mieć stosunek do przeszłości swojego Narodu? Pragmatyczny i pedagogiczny. Wychowując dziecko należy mu częściej przytaczać przykłady pozytywne i godne naśladowania. W przeciwnym wypadku wychowamy socjopatę. Znaczna część elit III RP próbowała wychowywać polskie społeczeństwo, bazując na tworzeniu strachu przed nim samym. Proporcje przyzwoitości do nikczemności są w naszym narodzie na takim poziomie, że nie mamy się czego wstydzić. Szkoda, że niektórzy czują silną potrzebę permanentnego i publicznego manifestowania wstydu.

    Ad 4. Mój pradziadek, żołnierz AK na ziemi łódzkiej i uczestnik kampanii wrześniowej, został po wojnie nagrodzony. Dwukrotnym wyrokiem i brutalnym śledztwem (z siadaniem na odwróconym krześle i polewaniem gorącą wodą). Sprawcy? A jak Pan myśli? Być może to rodzinne doświadczenie utrudnia mi właściwą percepcję na wspomnianą „kwestię”. Wiem, że są wśród nich także ludzie przyzwoici (jak niegdyś Marian Hemar), tylko dlaczego tak rzadko zabierają głos? Łatwo jest robić sobie podśmiechujki o “protokołach”, ale co ze słowami Zofii Kossak-Szczuckiej, która niosąc pomoc, nazywała ich politycznymi, gospodarczymi i ideowymi wrogami Polski.

    Ad 5. Hierarchia wartości? Moja to Bóg, rodzina, naród. Kocham jedną kobietę, staram się szanować wszystkie. Podobnie z narodami, choć nie zawsze mi to wychodzi.

    Ad 6. To co Pan pisze jest strasznie infantylne. Nie ma żadnego spisku i nikt poważny tak nie mówi. Proszę wyprowadzić mnie z błędu, jeśli któryś z polskich polityków prawicy narodowej rzeczywiście coś takiego powiedział. Nie ma żadnego spisku, jest globalna walka o to, co kto sobie wyszarpie. Dmowski, szanował Herberta Spencera, bo ten liberał dobrze ów społeczny darwinizm opisał. Co do pańskiej analogii: był człowiek, który chodził krzyczał, że się pali. Wszyscy ignorowali szaleńca, aż pewnego razu całe miasto spłonęło. Podobnie rzecz ma się z zawodowymi antyfaszystami i pogromcami ksenofobii, z tą różnicą że szaleniec od pożaru, nie działał dla pieniędzy.

    Ad 7. Podzielam Pana spostrzeżenia, trzeba dodać że pokusa nadużywania siły, nie jest domeną jakiejś ideologii, ale polityki jako takiej.

    Również serdecznie Pana pozdrawiam

  • Jak Pan sobie życzysz dialogować, to dialoguj Pan. Pański i nie tylko pański problem polega na tym, że Pan nie prowadzi dialogu. Pan w gruncie rzeczy rozmawia ze samym soba, ze swoim rojeniem. Tych rojeń pełno w internecie, po stronie,,pańskiego plemienia”. Chcesz Pan rozmawiać z polskim nacjonalista? Zapytaj tego nacjonaliste. Pełno ich przecież. Nie przyjmuj Pan mentorskiego tonu. Nie zakładaj, że wiesz co on by powiedział. Obok tych rojeń jest jeszcze pewna religia sprowadzajaca sie z grubsza do toku myślenia, ciagu skojarzeń: nacjonalizm, nazizm , faszyzm, hitler- bla, bla. W imie tej religijnej wiary konkretnych ludzi bito, pałowano, zamykano w aresztach. Działo sie to z pełnym przyzwoleniem wszelkiej maści obrońców demokracji. Dopiero jak, ze wszech miar delikatnie potraktowano Frasyniuka, pojawiły sie głosy oburzenia. Niektórzy nawet śmieli watpić w zasadność paragrafu o ,,naruszeniu nietykalności funkcjonariusza”. Wiadomo ,,co wolno Władkowi, to nie Tobie smrodzie”. Może to te formułe ,,demokracji” zakwestionowali młodzi nacjonaliści? Może, korzystajac z informacyjnej rewolucji, zainteresowali sie szerzej,bardziej szczegółowo biografiami ,,ojców niepodległości”? Znaleźli tam nieciekawe kwiatki. Wiec wywiesili transparent: ,,przeproś za ojca i brata”. Co dostali w zamian? Prawde, próbe tłumaczenia, wyjaśnienia? Nie dostali pałe na grzbiet i pogarde i epitety i morze kłamstw w tym opowieść o ,,25 latach sukcesu”. Potem przychodzi, taki jak Pan i inni i mentorskim tonem rozpoczyna swoje bajdurzenie, do swojego urojonego nacjonalisty- słabe. Zacznij Pan swój list od przeprosin, za kłamstwa. Za lata kłamstw, któreście Polakom serwowali. Może któryś wybaczy, po chrześcijańsku. Potem Pan grzecznie o coś zapytaj i czekaj na odpowiedź. To bedzie dialog.

  • P.S ,,któreście przez lata serwowali Polakom”. Kreciłeś sie Pan przez lata, przy budżetowym cycuniu, w ,,informacji trzecioerpowskiej”. Odpowiedzialność zbiorowa to nie moje kanony. Może Pan byłeś przyzwoitszy od innych, możeś sie szmacił bardziej. Pańskich intelektualnych wypocin poznawać nie zamierzam i sprawdzać nie bede. Mam ciekawsze zajecia i lektury. Jakoś mnie sie o uszy nie obiło, byś Pan jakoś szaty rozdzierał nad skale degrengolady najjaśnieśniejszej pomrocznej i fabrykowanymi, przez nia kłamstwami. Może to tylko brak przenikliwości, może oportunizm. Tak czy siak, w najlepszym razie winien Pan jesteś zaniechania, w najlepszym razie. Zaniechania, w obliczu poglebiajacej sie zapaści państwa, narodu, wykluczenia milionów Polaków.

  • „O polityce Izraela wobec Palestyńczyków możemy dyskutować, mnie też się nie wszystko tam podoba”

    Z tego fragmentu wpisu zdaje się wynikać, iż uważa Pan, że istnieje coś takiego, co da się określić jako „polityka Izraela wobec Palestyńczyków”. Czy, wobec tego uważa Pan, że istnieje też coś takiego, co da się określić jako „polityka Izraela wobec Polaków (czy Polski)? A jeśli, Pana zdaniem istnieje coś takiego, to czy wszystko się Panu w tej polityce podoba? A jeśli nie wszystko, to co właściwie się Panu nie podoba? Bo może, nawet jeśli Żydzi (Izrael?) nie dąży do aż „do władzy nad światem”, to jednak istnieją wpływowe grupy (elity) po stronie żydowskiej i polskiej, które jakoś tam definiują „interesy żydowskie” oraz „interesy polskie” i między tymi definicjami dochodzi do konfliktów?

  • @ Marcin
    Szanowny Panie,
    wpis (podwójny), który przyszedł nieco później, podpisany przez niejakiego Pawła Kamińskiego, pokazuje, jakiego typu dyskusji (?) podejmować nie sposób. Pan proponuje polemikę na zgoła odmiennym poziomie i za to przede wszystkim chciałbym podziękować. W czasach, w których ludzie miewają tak często potrzebę wylania w internecie na innych litanii obelg, taka merytoryczna wymiana zdań jest jak haust świeżego powietrza.
    Jeśli Pan pozwoli, odniosę się do Pańskich punktów:
    (1) Są tu w gruncie rzeczy dwa twierdzenia. W pierwszym przeciwstawia Pan moje rozumienie więzi narodowej jako zbudowanej na języku oraz kulturze – swojemu, pisząc, że „naród to wspólnota tożsamości i wspólnej przeszłości”. Ale w moim rozumieniu „wspólna przeszłość”, czyli, patrząc dokładniej, sposoby, w jakie pamiętamy te, a nie inne wydarzenia ze wspólnej przeszłości, to jeden z ważnych elementów kultury. A tożsamość – to przekonanie, którego rzeczywiste podstawy chciałem w swoim tekście wyliczyć.
    Rzecz w gruncie rzeczy sprowadza się do tego, czy naród jest wspólnotą KRWI (czyli pochodzenia), czy też nie. Nie akcentowałem tego, bo starałem się, żeby mój „List” był możliwie mało polemiczny, tzn. żeby pokazywał, które wartości – zapewne w nieco innej interpretacji – wyznaje się, nie będąc nacjonalistą. Pytanie praktyczne brzmi: czy osoba, która urodziła się poza wspólnotą narodową (tzn. w obrębie jakiejś innej), może do niej dołączyć, czy też nie. Doktryna „pochodzeniowa” to wyklucza, wszystkie inne tego nie wykluczają. Dzieje rodzin, noszących takie nazwiska, jak Estreicher, Staff, Turnau, Zanussi, Matejko, Lubaszenko, Chopin, Leśmian, Tuwim, Haller, Linde… i tak dalej, i tak dalej (skądinąd również Mickiewicz, zdaje się), każą mi wierzyć, że owszem. Myślenie nacjonalistyczne, „zamykające” naród na przybyszów (uzasadniające to koncepcją „pochodzeniową” lub bez tego uzasadnienia), w tym punkcie wydaje mi się dla narodu zwyczajnie szkodliwe.
    I druga kwestia, poruszona przez Pana w tym punkcie, kwestia Francji. Wedle mojej wiedzy, a śledzę tę sprawę także naocznie od mojej pierwszej wizyty w Paryżu w 1989 roku, problem pojawił się ze względu na niezdecydowanie państwa (i narodu) francuskiego w tej kwestii. Z jednej bowiem strony, Francuzi przyjęli, jako swoistą rekompensatę za kolonialny wyzysk, ułatwienia dla imigrantów z krajów, będących kiedyś francuskimi koloniami. Z drugiej – od początku uznali przybyszów za obywateli drugiego sortu (zbieżność z terminem, popularnym obecnie w Polsce – przypadkowa). To musiało zaowocować frustracją i nieintegrowaniem się imigrantów ze społeczeństwem francuskim. Przerzucanie całej winy na nich wydaje mi się zbyt daleko idącym uproszczeniem.
    Przypominam, że nie mając tradycji kolonialnej i nie będąc z wielu powodów wymarzonym krajem docelowym, poskąpiliśmy pomocy liczbie ludzi, którzy NIE MOGLI z czysto rachunkowych powodów zagrozić naszej tożsamości. Nawet, gdyby – jak przepowiadano – każdy z nich ściągnął jeszcze swoją kilkuosobową rodzinę.
    (2) Bez wątpienia odmienność religijna zaborców odpowiada za nieszczęsne równanie „Polak to katolik”. Co więcej, przymusowa ateizacja, prowadzona przez dłuższy czas w PRL, wzmocniła ten mechanizm. To są fakty, z nimi nie dyskutuję. Pytanie brzmi, czy dziś, 100 lat po wyrwaniu się spod władzy zaborców i prawie 30 po wyrwaniu się spod władzy ateistycznego imperium moskiewskiego, możemy zobaczyć, że przynależność do narodu i przynależność do wspólnoty katolickiej to rozmaite wymiary naszych osobistych wyborów, czy też nie?
    Zabawne zresztą, jak bardzo różnimy się w ocenie zachowania duchownych katolickich dzisiaj. Na przynależności Polski do Unii Europejskiej bardzo zależało Janowi Pawłowi II (są na ten temat wystarczająco liczne świadectwa). Duchowni w Polsce byli i pozostają raczej w przeważającej liczbie „endekoidalni”, czego nie zmieniają na razie jednoznacznie krytykujące nacjonalizm wypowiedzi Prymasa Polski. Czy rzeczywiście chodzi mu (i nielicznym innym) trywialnie o dopłaty dla rolników? – Wątpię. Nie bardzo podoba mi się doszukiwanie się ukrytych intencji, zwłaszcza o podłożu finansowym, u naszych przeciwników. Może po prostu wierzą w to, co mówią.
    Aha, w Polsce niepokojąco łatwo zarobić na tytuł „wroga Kościoła”, więc nie jestem pewien, o kim Pan mówi. Sam niejeden raz obrywałem tym epitetem. Dziś jestem rzeczywiście przeciwnikiem powstałego po ostatnich wyborach „sojuszu ołtarza z tronem”, ale płynie to z troski o naszą wspólnotę religijną, a nie z wrogości wobec niej. Co do ateistów, to sytuację, w której możemy bez cenzury wymieniać się myślami, zawdzięczamy m.in. takim szlachetnym niewierzącym, jak Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski… Zależność naszej postawy etycznej od tego, czy wierzymy, czy też nie, jest niestety statystycznie nieuchwytna.
    (3) W kwestii wstydu znowu mamy rozmaitą opinię co do tego, o czym dżentelmeni nie powinni dyskutować, czyli co do faktów. Sądząc po hejterskim bełkocie pana Kamińskiego, należałem do „elit III RP” – w tym, w każdym razie, sensie, że w latach 90. pisywałem dość dużo do „Gazety Wyborczej”. Zupełnie nie przypominam sobie, żeby motywacją moją czy moich kolegów był „strach przed społeczeństwem”. Spór datuje się chyba jeszcze od antagonizmu Mickiewicz-Słowacki, a na pewno od czasów napięcia między koncepcjami literatury historycznej Sienkiewicza i Żeromskiego. Czy mamy pisać „ku pokrzepieniu serc”, czy „rozdrapywać rany narodowe, aby nie zarosły błoną podłości”? Zakładaliśmy, że po doświadczeniu lat 80. jesteśmy dość dojrzali, żeby pisać TAKŻE o tym, co wstydliwe. KŁAMSTWA SĄ DLA SŁABYCH; nie bez powodu Sienkiewicz tyle nazmyślał, pisząc dla narodu, któremu w tym momencie dziejów naprawdę groziło zaniknięcie. Skądinąd chwała mu za Trylogię i Krzyżaków, ale kiedyśmy się z tych ciężkich terminów wygrzebali, potrzeba nam chyba strawy dla dorosłych.
    (4) Tak, w UB była nadreprezentacja funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego. I do Pańskiego pradziadka, jeśli został mu uraz, nie mógłbym mieć pretensji, jak nie mam pretensji do swoich rodziców, że wychowywali mnie ewidentnie w duchu antyniemieckim (moi obaj dziadkowie zginęli z rąk okupanta). I jak nie mam pretensji do tych Żydów, którzy uciekli z Polski po złych doświadczeniach z Polakami i została im trauma. Ale my, którzy traumy (antyżydowską czy antyniemiecką) mamy co najwyżej przekazane, możemy na sprawę spojrzeć z dystansem. Trudno, moim zdaniem, konflikt między wynarodowionymi (z definicji, taka była przecież, podszyta rusofilią, internacjonalistyczna doktryna) tajnymi służbami a naszymi patriotami traktować jako walkę Żydów z Polakami! Nie o to wtedy chodziło!
    Przy tej okazji buduje się często analogię między szmalcownikami (oraz regularnymi donosicielami Gestapo oraz mordercami z okresu okupacji) a funkcjonariuszami aparatu represji po 1945 roku. Jest ona w moim odczuciu fałszywa, gdyż postawy antyżydowskie w czasie okupacji jawnie żywiły się antyżydowskimi stereotypami („Hitler to wreszcie załatwił” itd.). Aparat represji składał się zaś z Polaków, Polaków pochodzenia żydowskiego, Rosjan pochodzenia żydowskiego oraz Rosjan i działał w przestrzeni innego konfliktu, niż polsko-żydowski.
    Sprawa Kossak-Szczuckiej jest tak złożona, że widząc długość mojej odpowiedzi chyba zrezygnuję z tej kwestii. Chwała pisarce, że mimo nacjonalistycznego obciążenia zachowała się przyzwoicie w godzinie próby (drugi taki przypadek to Jan Dobraczyński). Zdanie o Żydach jako wrogach, którym mimo to należy pomóc, napisała (jak, zdaje się, tłumaczyła dużo później) dla uspokojenia antyżydowskiej części polskiego społeczeństwa. Może w to wierzyła. Ale tak czy tak, to przykre zdanie.
    (5) O, a hierarchię wartości mamy, wygląda na to, wspólną. Może dlatego możemy ze sobą rozmawiać?
    (6) Tak, to jest infantylne, ale przecież to nie moja myśl, tylko przekaz propagandowy, wystarczyło oglądać TVP Info w czasie kolejnych kryzysów międzynarodowych, sprowokowanych przez nasz rząd. Ale cieszę się, że wspomniał Pan o darwinizmie. Bo u podstaw myśli nacjonalistycznej jest właśnie darwinizm: dziewiętnastowieczna, dość szczególna interpretacja genialnych intuicji Darwina, które przeniesiono z obszaru przyrody na teren stosunków międzyludzkich, w dodatku utożsamiając ze stadami zwierząt drapieżnych – narody. Po drodze wydarzyły się dwie wojny światowe, które w tej koncepcji miały swoje źródła. Wspólnota Węgla i Stali, EWG i w końcu UE powstały z założenia, że da się tej darwinowskiej logice przeciwstawić. 1989 rok był wielkim świętem takiej właśnie, innej logiki (zaczęliśmy my – „Przesłaniem do ludów Europy Środkowo-Wschodniej”, 1981). Powrót do darwinizmu w 2018 roku to proszenie się o jeszcze jedną lekcję wojenną, której nasz świat przecież zwyczajnie nie przetrwa.
    Co do sugestii, że antyfaszyści robią, co robią, dla pieniędzy – muszę powtórzyć: „Nie bardzo podoba mi się doszukiwanie się ukrytych intencji, zwłaszcza o podłożu finansowym, u naszych przeciwników”.
    (7) „Pokusa nadużywania siły” – ja bym powiedział, że pokusa przemocy – oczywiście może nawiedzać rozmaite ruchy polityczne. Ale nie wszystkie organizują marsze z pochodniami, ubierają członków w mundury, organizują paramilitarne obozy i tak dalej. Więc powiedzmy może, że ta pokusa jednych nawiedza częściej, niż innych…
    Ze świadomością, że bardzo się różnimy, mając nadzieję, że – wyrażając swoje odmienne zdanie – Pana jednak nie dotknąłem, pozdrawiam serdecznie –
    JS

  • @tad9
    Polityka państwa Izrael wobec Palestyńczyków istnieje na pewno, bo to jest tego państwa kluczowy problem.
    Polityka państwa Izrael wobec Polski istnieje pewnie tak, jak w każdym państwie, w którym jest MSZ i opracowuje strategie wobec rozmaitych państw.
    Polityki ŻYDÓW wobec Polski oczywiście nie ma. Żydzi – uwaga, odkrycie! – są rozmaici, identyfikują się albo z państwami, których obywatelami są, albo/i (w rozmaitej proporcji) z Izraelem, w rozmaitym stopniu uznają za istotne swoje pochodzenie i tak dalej, i tak dalej.
    JS

  • Uprzejmie informuję, że wprawdzie dwa wpisy pana Pawła Kamińskiego zaakceptowałem (powyżej), ale trzeci, który właśnie nadszedł, ponieważ jest napisany w tej samej poetyce, co tamte (albo i bardziej) – już nie. PT Czytelnicy tej strony hejt znają z innych miejsc internetu, nie muszą go czytać tutaj (tym razem obelgi są zarówno pod moim adresem, jak pod adresem Jacka Kuronia). Aha, należy się tylko Państwu sprostowanie, że zdaniem pana PK jednak nie należałem do „elit III RP”. Chwała Bogu. Pozdrowienia dla niehejtujących –
    JS

  • Cyt: „Powstanie Listopadowe zostało formalne potępione przez papieża”
    Zależy przez którego papieża. Grzegorz XVI, owszem, potępił głupkowato powstanie, ale np. papież Jan Paweł II oddał powstaniu i powstańcom należny hołd i szacunek. Nie generalizujmy więc.

  • @Jasiek

    No tak, refleksja ze strony kościoła „parę” 😉 lat później, z całą pewnością, podniosła powstańców na duchu. Nomen, omen.

    W tym duchu (!), ja ze swojej strony oddaję „należny hołd i szacunek” amerykańskim ofiarom – popieranej przez papieża – konkwisty w XVI wieku. Wszak mogę, czemu nie, gesty w czasie, w którym nie mają już znaczenia są łatwe i przyjemne; ma to też identyczne znaczenie dla kontekstu, w którym zostało przywołane (kościół a sprawa polska).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes