Już się kiedyś do tego publicznie przyznawałem, więc powtórzę to już bez emocji: nigdy nie byłem entuzjastą Benedykta XVI. Podczas tamtego konklawe, nie znając się na zakulisowym życiu Watykanu, tylko do niektórych hierarchów mając niejaką sympatię, a do innych nie (gdy o większości po prostu nic nie wiedziałem), kibicowałem kardynałowi Walterowi Kasperowi. Decyzję kolegium kardynalskiego prawie opłakałem, topiąc rozgoryczenie w szklaneczce whisky (nie bardzo wielka była ta szklaneczka, ale była).  Josephowi Ratzingerowi pamiętałem i dokument „Dominus Iesus”, i parę innych decyzji, które formalnie należały do Jana Pawła II, ale wpływ pancernego kardynała na polskiego papieża nie ulegał kwestii.

Moje fobie częściowo znalazły potwierdzenie: zarówno dziecinne wskrzeszenie przepychu papieskiego stroju, jak słynny, co najmniej niezręczny wykład o islamie, nieuzasadnione przywrócenie liturgii trydenckiej (co, wbrew opiniom ludzi niezainteresowanych tematem, ma poważne, antysoborowe skutki teologiczne, a poniekąd i polityczne), absurdalne rozpoczęcie rozmów z lefebrystami… – to tylko garść z dorobku papieża Benedykta XVI. Jego dymisja mnie w tym kontekście pozytywnie zaskoczyła, a wybór kardynała Bergoglio ucieszył, początkowo na kredyt, później już w związku z szeregiem decyzji Franciszka, który zdaje się rozumieć  ducha czasów (moim zdaniem: w przeciwności do Benedykta).

Piszę o tym nie w ramach szerzenia Oczywiście Słusznego Stanowiska, tylko na prawach zwierzenia. Rzecz jasna, nie przyszłoby mi do głowy podważać wybór kard. Ratzingera na papieża: nie mam w sobie skłonności schizmatyckich, jak dzisiejsi antyfranciszkowcy, po prostu jednych hierarchów się lubi bardziej, innych mniej albo wcale. Infantylne jest w moim przekonaniu przyjmowanie grzecznie, że skoro ktoś został Głową Kościoła, to już musi być nadzwyczajny i jeśli nie rozumiem jego decyzji, to z pewnością się mylę; może się mylę, ale jestem już duży chłopiec, jakieś swoje poglądy mam i jakieś dla nich uzasadnienia.

Pewnych rzeczy, tak mi się jednak zdaje, robić się nie powinno. Benedykt XVI, udając się na emeryturę, zadeklarował, o ile wiem, milczenie i posłuszeństwo wobec nowego papieża. Obrazy dwóch duchownych w białych szatach, którzy ze sobą rozmawiają, był do tej pory jedynie zaskakujący i przez to zabawny: teraz zrobiło się groźnie, gdyż wygląda na to, że mamy w Kościele, chciał nie chciał, dwóch papieży, którzy zasadniczo różnią się w opiniach na temat tego, co jest słuszne. Jeśli to prawda, że Joseph Ratzinger napisał razem z kardynałem Robertem Sarachem książkę, to (zważywszy, co ona zawiera) jest to grubą nielojalnością wobec papieża Franciszka. Jeśli zaś, bo taką pogłoskę też już słyszałem, kardynał Sarah dopisał Benedykta na okładkę swojej książki bez jego zgody, to mamy skandal na miarę nieznaną w Kościele od stuleci. W tę plotkę jednak (niestety?) nie bardzo wierzę.

Co do mnie, postanowienia synodu dla Amazonii wydają mi się krokiem we właściwym kierunku, a że ma to być poligon doświadczalny, za którym wcześniej czy później dojdzie do upowszechnienia się diakonatu mężczyzn żonatych, mam za co najmniej wysoce prawdopodobne. Kościół, moim zdaniem (mogę się mylić) wszedł w fazę kryzysu porównywalnego z końcówką piętnastego wieku. Potrzebna jest jego głęboka reforma, której składnikiem winna być m.in. radykalna zmiana w stosunku do instytucji małżeństwa i do roli kobiet w Kościele. Mówiąc wyraźniej, jestem całym sercem za likwidacją celibatu na początek, a za kapłaństwem kobiet w perspektywie dłuższej (zapewne wykraczającej już poza horyzont mojego życia, ale ja się już tak bardzo zbliżyłem do sześćdziesiątki, że ten horyzont niestety nie wydaje mi się jakiś szaleńczo odległy). Z tego, co wiem, skład kolegium kardynalskiego dzięki polityce personalnej Franciszka uniemożliwia – daj Boże – wybranie na kolejnego papieża kogoś, kto będzie reprezentował kościelnych konserwatystów. W tym kontekście akcja z książką Benedykta jest rozpaczliwą i nieroztropną próbą obrony status quo, które odchodzi już na szczęście do historii. Wyniknąć z tego może wielkie zamieszanie, ale uruchomionych procesów to nie wyhamuje. Niemniej antyfranciszkowcy poczuli się silniejsi. I to nie jest dobra wiadomość dla tych, którzy z Kościołem rzymsko-katolickim wiążą mniej lub bardziej swoje przeżywanie chrześcijaństwa, a nie marzą o powrocie do klimatu á la przysięga antymodernistyczna,  indeks ksiąg zakazanych itd.   

Udostępnij


O mnie



  • Wiadomość z ostatniej chwili: sekretarz Benedykta XVI podał do wiadomości, że Benedykt zażądał wycofania z książki swojego nazwiska i faksymile swojego podpisu. Czyli pogłoska, w którą nie wierzyłem, jakby się potwierdziła. Naprawdę chciałbym wiedzieć, czy współautor dokonał niesłychanego wprost nadużycia, czy Benedykt zorientował się poniewczasie, co się stało…
    JS

  • Z perspektywy tu i teraz (szczególnie tu), ilość papieży, ich poglądy, inklinacje reformatorskie lub anty reformatorskie, etc. – nie mają istotnego znaczenia, albowiem liczy się tylko Geotermia i jej moc oddziaływania na polityczne wybory Polaków. Oczywiście nie można odbierać nikomu prawa do oceny bieżącej sytuacji na „froncie watykańskim”, niemniej jest to sprawa tak egzotyczna, tak dalece odbiegająca od zainteresowań potomków skrzydlatych jeźdźców, iż jej miejsce znajduje się wystarczająco daleko po przecinku, by można ją było całkowicie pominąć w trakcie ich wieczornych spotkań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes