No to… tymczasem.

Marks napisał gdzieś, że formacja kulturowa, która nie jest ekonomicznie wydolna, czyli nie jest w stanie utrzymać się z owoców własnej pracy, musi upaść. Tak to mniej więcej brzmiało, choć nie pamiętam ani źródła, ani dokładnego cytatu – tylko tyle, że mimo całej mojej rezerwy do marksizmu ta zdroworozsądkowa uwaga zakończyła okres mojej bałwochwalczej fascynacji hipisami, których przecież w niemałej części utrzymywali rodzice. Ale co tam hipisi, skoro pora wyciągnąć wnioski dotyczące samego siebie. Przez…

Czytaj dalej…

Ona

Działo się to w dziwnych czasach, kiedy (przez chwilę) podróż do Paryża samolotem Air France wypadała taniej niż koleją: rok 1989, początek września. Z ówczesną żoną odprawiliśmy się w zapuszczonym już wówczas dworcu lotniczym Okęcie – dwudziestoletni budynek, skądinąd kiedyś urodziwy i nowoczesny, ale od początku za mały, powoli dożywał swoich dni – i ruszyliśmy, ja po raz pierwszy, na Zachód. Byliśmy nieco wystraszeni: D. tym, że oderwiemy się od Ziemi, twierdziła, że to nienaturalne…

Czytaj dalej…

Love Wola

Wczoraj musiałem pojechać na moją rodzinną Wolę. Do tej opowieści nie należy, jaki był powód. Ważne jest to, że od dawna, jeśli przekraczam linię Towarowa – Okopowa, to dlatego, że wybieram się odwiedzić moją matkę. Albo jadę na cmentarz wolski, czyli (w pewnym sensie) odwiedzić mojego ojca. A tym razem okazja była inna. W dodatku denerwując się, że się spóźnię, przyjechałem 40 minut za wcześnie – Warszawa zrobiła się pod tym względem nieobliczalna. Zaparkowałem zatem…

Czytaj dalej…

O tym, że nie decydujemy sami o sobie

Zostałem wciągnięty w miłą zabawę na facebooku: należy wybrać 10 najważniejszych dla siebie filmów i przez 10 dni je prezentować na swojej „ścianie”, a potem przekazać pałeczkę następnym graczom. Okazało się, że ograniczyć się do dziesięciu filmów nie jest tak łatwo; ja wprawdzie tę dziesiątkę wypisałem sobie zrazu bez namysłu, ale już chwilę potem miałem trzynaście tytułów, a wyhamowałem w końcu przy pięćdziesięciu. Po długich korowodach zredukowałem tę pięćdziesiątkę z powrotem do dziesiątki – prawie…

Czytaj dalej…

JS i ja

W żenującym z punktu widzenia etyki dziennikarskiej programie TVP Info „Studio Opinii” miał wczoraj wystąpić wśród gości niejaki Jerzy Sosnowski. Byłem ciekaw, jak też wygląda człowiek, który nazywa się tak samo jak ja i nie ma oporów przed występowaniem w telewizji Jacka Kurskiego, więc obejrzałem pierwsze pół godziny tego programu. Dłużej nie dałem rady. Od osób twardszych ode mnie, które wytrwały do końca, wiem, że ów Jerzy Sosnowski się nie odezwał i nie dało się…

Czytaj dalej…

Małe epitafium niedużego stworzenia

Na Boże Narodzenie dostaliśmy prezent. Malarka – piętnastoletnia Sonia D. (nie tylko RODO przeze mnie przemawia, ale także świadomość, że Artystka może sobie nie życzyć ujawnienia personaliów). Śledzący tę stronę wiedzą, że mieliśmy kotkę Leokadię, że straciliśmy ją w marcu zeszłego roku… i rozpoznają w obrazie rodzaj epitafium. Oto więc Leokadia w Vangoghowskim niebie… Obraz właśnie oprawiony zawisł w dużym pokoju.

Czytaj dalej…

Odnalezione

Długo nie pisałem, to znaczy pisałem przez ten czas mnóstwo, ale nie tutaj. Przyjąłem zaproszenie do Wrocławia na konferencję teologiczno-filozoficzną, poświęconą „dialektyce wiary i niewiary”. Mają tam zwyczaj na kolejnych spotkaniach co kwartał dopraszać do kompanii jakiegoś profana – laika – amatora, który z jakiegoś powodu liznął raz czy drugi kwestii teologicznych. I tym razem padło na mnie. Wykorzystałem okazję, żeby sobie poukładać trochę amatorskich przemyśleń na temat teologii negatywnej, wielbionego przeze mnie Bierdiajewa, a…

Czytaj dalej…

Wspomnienie tylko z pozoru futbolowe

Jeszcze nie wiem, co wyniknie z meczu Polska-Kolumbia 24 czerwca. Podejrzewam, że nic (wyobraziłem sobie zmobilizowaną drużynę, która robi Kolumbii to, co Meksyk zrobił Niemcom, ale kiedy usłyszałem, że spotkanie będzie rozgrywane w upale, to mi przeszło). Ale nie mądrzę się; starczy tych domorosłych specjalistów od futbolu w naszym kraju. Wolę opowiedzieć scenę, która ludzi, urodzonych znacznie później ode mnie, ma prawo rozdrażnić. Ale coś za coś; na co dzień to przecież ja Wam zazdroszczę….

Czytaj dalej…

Ostatnie dni w Trójce. Wspomnienie.

Pewien mój znajomy na wieść o potwierdzeniu w II instancji wyroku, uznającego wyrzucenie mnie z Polskiego Radia za niezgodne z prawem, stwierdził, że teraz powinienem spisać i opublikować swoją historię. Dziennikarzy, którzy za sprawą tzw. „dobrej zmiany” przeżyli podobne wydarzenia, jest w całej Polsce około dwustu, nie mam więc poczucia, że będę opowiadał o czymś szczególnie oryginalnym. Ale myślę, że słuchaczom Trójki to się należy. W 2010 roku starcie z egzotyczną kryptokoalicją PiS-SLD, która próbowała…

Czytaj dalej…

Życie nie tylko snem

No, to pora się pochwalić: w połowie kwietnia ukaże się książka, będąca efektem dość niezwykłej przygody. W maju ubiegłego roku zaproponowała mi spotkanie pani Barbara Młynarska-Ahrens. Szukała wspólnika do napisania książki o swoim życiu. Jadąc na tę rozmowę wiedziałem tyle, że: (1) pani Barbara mieszka od lat w Szwajcarii; (2) popularność w Polsce literatury faktu w gruncie rzeczy trochę mnie martwi, bo ja jestem od fikcji i czego, jak czego, ale zdradzać fikcji na rzecz…

Czytaj dalej…

Premium WordPress Themes