Głupia historia. Na chwilę przed ukazaniem się mojej piętnastej książki uświadomiłem sobie, że:
– prawie na pewno równo 50 lat temu nauczyłem się czytać. Żadnej w tym mojej zasługi, że dość wcześnie: moja siostra bawiła się w szkołę, ze mną w charakterze CAŁEJ klasy, więc miałem zadane;
– 40 lat temu ukazał się drukiem mój pierwszy tekst: opowiadanie „Ankieta” w czasopiśmie „Płomyk” (w grudniu 1977);
– 35 lat temu ukazał się drukiem mój pierwszy tekst polonistyczny: „Funkcja pisarza w koncepcji kultury Stanisława Brzozowskiego” w roczniku „Z archiwum Warszawskiego Koła Polonistów” (1982; z satysfakcją dodam, że obok m.in. tekstów dzisiejszych prof. prof. Doroty Siwickiej i Krzysztofa Kopczyńskiego, a także obok tłumaczeń poezji katalońskiej Filipa Łobodzińskiego i Jarosława Gugały);
– 25 lat temu wyszła moja pierwsza książka: „Śmierć czarownicy!” w wydawnictwie Semper (w listopadzie 1992, antydatowana na rok 1993);
– 20 lat temu zacząłem pisać moją pierwszą książkę beletrystyczną, czyli „Wielościan” (latem 1997, ukazała się w 2001).
…A 10 lat temu po niepowodzeniu z powieścią „Tak to ten” (wydawało mi się, że jest lepsza niż wszystko, co wcześniej napisałem, no, i z tym poglądem zostałem raczej sam…) miałem takiego „doła”, że konieczność zabrania się za jeszcze jedną powieść, na którą wziąłem od wydawcy zaliczkę, wydawała mi się nie do przeskoczenia. Przełamywanie się zajęło mi ponad dwa lata (w efekcie powstała „Instalacja Idziego”, mam dziś wrażenie, że jak na mnie wyjątkowo zgryźliwa i w ostatecznym rozrachunku ponura; inna rzecz, że miałem, zdaje się, słuszną intuicję, co będzie dalej z Polską i Kościołem, a doprawdy wolałbym nie mieć).
Powieść „Fafarułej, czyli Pastylki z pomarańczy” powinna być do kupienia już niebawem.