Miło już było w metrze, ponad stan wypełnionym uśmiechającymi się do siebie ludźmi. Wyszliśmy na powierzchnię przy Nowowiejskiej i zaczęliśmy przeć w stronę Placu Na Rozdrożu. Przed kościołem Zbawiciela jakaś pojedyncza kobieta labidziła, jakie to straszne, że tylu zdrajców Polski się znalazło w naszym kraju. Miałem ze sobą, jak wiele innych osób, biało-czerwoną flagę, więc nawet chciałem zwrócić się do niej z sugestią, że może się w takim razie myli – ale, przyznaję, dałem spokój. Zresztą kobieta wróci do domu i w TVP usłyszy (podobno) uspokajającą wiadomość, że raptem 60 tysięcy. Gdy w rzeczywistości było nas blisko dziesięć razy więcej.

Utknęliśmy na dobre przy wyjściu z Alei Wyzwolenia. Agnieszkę znajduje jakiś dawny uczeń. Zaczynają się przemówienia. Nagłośnienie jest niezłe, ale nie na tyle dobre, żebyśmy w tym miejscu zorientowali się, że marsz w końcu ruszył – głosy z mobilnej platformy bierzemy za wygłaszane wciąż z trybuny na Placu Na Rozdrożu i w tłumie rośnie zniecierpliwienie. Po 45 minutach dołączamy do wąskiego strumyczka, który przeciska się do Alei Ujazdowskich przy ogrodzeniu Ministerstwa Sprawiedliwości. Co było dobrym pomysłem, bo główna część zebranych włączyła się do marszu po dwóch-trzech godzinach.

Nie spotykam w ogóle znajomych, co pośrednio pokazuje, jak wielkie jest to zgromadzenie (im więcej ludzi, tym prawdopodobieństwo spotkania znajomego mniejsze). Wiem z FB, że są, ale to też mogę sprawdzić dopiero oddaliwszy się od pochodu – zbyt wiele osób próbuje skorzystać z komórek w czasie marszu i sieć ewidentnie przestaje być drożna.

Przemówienia Tuska z Placu Zamkowego słuchamy już z domu. „Urwaliśmy się” przy placu Trzech Krzyży – do miejsca rozwiązania marszu już i tak nie dało się dotrzeć (poseł Budka wręcz prosił, żeby nie zmierzać do przepełnionej już przestrzeni przy Zamku).

Dochodziły do mnie głosy, że dziennikarze (nie z RNŚ) mieli wątpliwości, czy udział w marszu nie kłóci się z obowiązkiem dziennikarskiego obiektywizmu. Uważam, że zdecydowanie nie. To wymaganie obiektywizmu dotyczy bowiem, po pierwsze, dziennikarzy informacyjnych, ale już nie publicystów (od publicysty wręcz wymaga się ujawnienia swojego poglądu na świat, publicysta przemilczający swoje poglądy nie jest publicystą), a co ważniejsze – to wymaganie jest składnikiem ochrony systemu demokratycznego. O ile więc dziennikarze niekoniecznie winni się publicznie zwierzać z tego, czy zamierzają głosować na PO, Hołownię, PSL czy Lewicę, o tyle w tej chwili chodzi o to, aby obalić władzę, która sama wykluczyła się z demokratycznych zasad, ponieważ od wielu lat ich nie przestrzega. Dziennikarz, także newsowy, ma zatem prawo domagać się przywrócenia wolności mediów, jak sędzia – wolności sądów.

I, mówiąc prawdę, całkowicie zgadzam się z Andrzejem Sewerynem – a w gronie najbliższych język, którym określam rządzących moją ojczyzną, nie jest wcale znacznie oględniejszy. Natomiast utyskiwanie pana Ziobry, że jak tak można, nawet mnie rozbawiło: to TEN pan minister będzie nas uczył eleganckiego odnoszenia się do przeciwników politycznych?! Problemem jest natomiast upublicznianie takich wypowiedzi, bo istnieje oczywista różnica norm, określających, co i jak wolno powiedzieć przyjaciołom, a co i jak – wszystkim pozostałym. Mowa prywatna i publiczna zawsze, w każdym języku i w każdym kraju, rządzą się innymi zasadami, za czym nie stoi chęć okłamywania kogokolwiek czy hipokryzja, ale klarowność przekazu: ci, z którymi jesteśmy najbliżej, wiedzą o nas więcej i można się z nimi porozumiewać skrótami, tudzież zwierzać się z emocji, do których ludzie nam dalsi mają prawo nie życzyć sobie dostępu. Więc upublicznianie takich prywatnych wypowiedzi to oczywiście nietakt i głupota w jednym, bez dwóch zdań.

Na koniec: to, co mnie uderzyło, to – oby wreszcie udana – próba odwojowania symboli patriotycznych, zawłaszczonych przez paleoprawicę. Zastanawiałem się przed wyjściem z domu, czy brać ze sobą flagę biało-czerwoną, czy jakąś inną (coś by się znalazło, tęczowa na pewno, a o flagę UE jakoś mógłbym się postarać), i z tą biało-czerwoną było mi znowu bardzo dobrze. Bo ta nieszczęsna kobieta przed wejściem do kościoła Zbawiciela oczywiście się myliła. Byliśmy dziś na marszu wolności jako admiratorzy Polski, która naprawdę jest potencjalnie miłym krajem. Zobaczyliśmy siebie nawzajem i zobaczyliśmy znowu tę pozbawioną szowinizmu zdrową miłość własną, bo przecież to właśnie stanowi istotę patriotyzmu: miłość Polaków do własnej tożsamości. Tę zaś niestety bruka brunatna propaganda łajdaków i nieudaczników, których trzeba koniecznie odsunąć od władzy (a odsuniętych – osądzić; i oby dzisiejsze ślubowanie Tuska w tej materii nie było czczą obiecanką).

(fot. Agnieszka Duraczyńska-Sosnowska)

Udostępnij


O mnie



  • Cieszę się Pana szczęściem bycia w wspólnocie. Niestety nadal mała ta wspólnota, żeby zrobić coś naprawdę dobrego dla kraju. Bo to wspólnota w jakieś dużej części „białych kołnierzyków”. Czyli co? Powtórka z 1968? Mamy czekać na jakiś KOR żeby połączył inteligencję z robotnikami? Czy już zbratanie nie jest możliwe? Patrząc na część haseł wypisywanych na transparentach(tych co organizatorzy puścili w transmisji online i przeczytanych później), myślę że nie będzie możliwe. Gdzie były postulaty ekonomiczne, gdzie był postulat CHLEBA, którego już w znaczeniu dosłownym wielu Polakom brakuje? Jeno tylko bzdury ideologiczne! Przykłady? „Tusk=Europa, Pis=Ciemnota” , „Przeciwko piekłu kobiet, osób LGBT+, opieki zdrowia, niepełnosprawnych, nauczycieli, uczniów, apostatów, wymiaru sprawiedliwości itd”. Litości. Te grupy wcale nie mają najgorszej, a kobiety… Naprawdę korzystanie z wyszukiwarki nie boli. Warto czasami przestać korzystać z plemiennych mediów.

    https://kulturaliberalna.pl/2021/10/07/incele-i-dyskryminowani-mezczyzni-nowa-odslona-spiecia/
    https://klubjagiellonski.pl/2022/12/02/gulczynski-mowi-sie-o-problemach-z-mezczyznami-a-nie-o-problemach-mezczyzn/

    Tak, Pis to CAŁOŚCIOWO najgorszy rząd od 2005r, czyli od czasów obudzenia mojej świadomości politycznej. Zniszczenie mediów publicznych, szerzej: kultury dialogu(za pan brat z komercyjnymi mediami), złodziejstwo, niesamowita hipokryzja i buta i wiele, wiele więcej. Patrząc szczegółowo, to tak do 2020r. kraj przezywał lata dobrobytu. Zwłaszcza dla ludzi niewykształconych i pogardzanych wcześniejszej przez elity to były dobre lata. Pytanie które sobie zadaję: czy to było na kredyt? Czy teraz jest czas zapłaty. Tak, gospodarczo było dobrze tak do 2019,2020 czyli do czasów kiedy ktoś(ale czy naprawdę to był Kaczor…?) mianował eks bankstera i eks doradcę Tuska na premiera. Działania dokładnie tego osobnika podczas pandemii(plandemii) i „dziwnej” wojny wskazują że został delegowany w celu zrobienia jak największego syfu w tym kraju… Co nie znaczy że jakiś Donald też nie zrobiłby syfu… I tak nie oni decydują.

    I dalej. Co to jest paleoprawica? Czy to są socjaliści połączeni z narodowościowo-religijnymi obsesjami i mitami? Bo tym jest PIS. Socjaliści czyli zamordyści lewicowi jak dokładnie cała lewica liberalna, czyli tęczowa… A propos. Czy Pan, Michał Nogaś, Madzia Jehton(a to wiadomo było) etc, już wtedy, czyli 2005 – 2015, byliście tacy „postępowi”? Może jeszcze nie byłem rozwinięty politycznie, ale tak nachalni „tęczowo” jak dzisiaj to nie byliście. Po prostu tragedia jak się czyta i słucha Was. Zwłaszcza Nogaś to odlatuje w tęczowo-kosmiczne rejony… Tak gorliwe komentuje „zbrodnie” przeciw tęczy, a zapomniał skomentować aferę z Daukszewiczem. Wypsnęło się elicie, co naprawdę sądzi o tej całej hucpie… A hucpą to jest, jeżeli coraz więcej danych pokazuje że całe to LGBT+ to w dużej mierze propaganda i ideologia.

    „aż ¼ studentów czołowych amerykańskich uczelni deklaruje się jako osoby LGBTQ+. Na 3 spośród badanych uniwersytetów osoby nieheternonormatywne stanowią nawet większość. Z kolei naukowcy szacują, że w całej populacji takie osoby mogą stanowić tylko od 2% do 7%.”

    https://klubjagiellonski.pl/2023/01/01/lgbtq-to-ostatni-krzyk-mody/

    I nie! Nie będzie osadzenia. Ręka rękę myje w bandzie czworga… I nie! Nie popieram Konfederacji. Bo to może być kolejny „wentyl bezpieczeństwa” dla słabo wyedukowanych politycznie, lub żyjących marzeniami… Nie, nie będzie zmiany, póki Polska jest krajem kolonialnym… Wy macie bajki o „demokracji”, oni o „suwerenności”.…

    To tyle siedziało mi na wątrobie. Nie obrażę się jeżeli to nie zostanie opublikowane. Nawet sobie nie życzę, bo nie mam nerwów na ewentualną polemikę.

  • @Paweł
    Tak na gorąco, to mam do Pana jedyną pretensję: o to, że bez szacunku mówi Pan o współtwórczyni sukcesów Trójki i Radia Nowy Świat per „Madzia”. To w złym stylu, nawet, gdyby MAGDA Jethon miał na koncie mniej zasług, niż ma. Co do reszty, spróbuję znaleźć moment, żeby odpowiedzieć szerzej, bo generalnie jestem za tym, żeby wywalić, co się ma na wątrobie, ale trudno skwitować milczeniem fakt, że na tej wątrobie leżą kwestie mocno – moim zdaniem – pomieszane: sensowne i, proszę wybaczyć, że ja z kolei wątrobę przed snem oczyszczę, niedorzeczne. Tymczasem – pozdrowienia. JS

  • No, to się przespałem i pozwolę sobie Pana komentarz „wziąć na warsztat”. Przyjmuję do wiadomości, że nie ma Pan zdrowia do polemik, ja zresztą też już nie. Ale, jak napisałem wczoraj, zostawianie Pańskich słów bez riposty mogłoby stworzyć wrażenie, że się z Panem zgadzam. Więc może Pan naturalnie mi nie odpowiadać, będę nawet wdzięczny, zważywszy naszą wspólną abominację do publicznych sporów, ale mój komentarz uważam za konieczny…
    Mam nadzieję, że nie rozminę się z prawdą, kiedy przedstawię Pana zasadnicze myśli w sześciu punktach:
    1. Na Marszu Wolności objawiła się „wspólnota białych kołnierzyków”, gdy prawdziwa byłaby dopiero szeroka wspólnota (tu analogia z sojuszem robotniczo-inteligenckim z 1980 roku).
    2. Prawdziwe postulaty dotyczą CHLEBA, a te, dotyczące sposobu urządzenia państwa, to „bzdury ideologiczne”.
    3. Kobiety nie mają wcale najgorzej, o czym można się przekonać, czytając tylko inne, niż „plemienne” media (w tym „Kulturę Liberalną”!), gdzie mówi się o losie mężczyzn.
    4. Nie byliśmy – chodzi o kilka osób z Radia Nowy Świat – „postępowi” w latach 2005-2015 (chodzi o stosunek do ruchu LGBT), więc – jak rozumiem – nasze dzisiejsze stanowisko nie budzi zaufania. W dodatku Michał Nogaś nie skomentował afery z Daukszewiczem.
    5. Bycie LGBT jest modne (dane z USA mówią, że nieheteronormatywność deklaruje 25% studentów, a wg nauki tylko w populacji nieheteronormatywne może być najwyżej 2 – 7%).
    6. Polska jest krajem kolonialnym.
    Pisze Pan więcej, ale te uwagi uderzyły mnie najbardziej, są zresztą chyba najmocniejsze i najjaśniej wyrażone.
    Zaczynając od końca: co to znaczy, że Polska jest krajem kolonialnym? Historia usprawiedliwia fakt, że w kwestii suwerenności jesteśmy w naszym kraju alergikami, ale dobrze byłoby nie mistyfikować z tego powodu rzeczywistości. Państwa na świecie łączy sieć rozmaitych zależności i nie jestem pewien, które z nich, może poza Chinami i USA, bo chyba nawet nie Rosją, jakimś zależnościom, większym lub mniejszym, nie podlegają. My od połowy XVII wieku nie należymy z pewnością do tej elitarnej grupy; położeni, mówiąc bez ogródek, na peryferiach cywilizacji Zachodu, broniąc się przed ponownym przybraniem statusu peryferiów Rosji, jesteśmy – oczywiście – „suwerenni” w sposób ograniczony. Nazywanie tego „byciem kolonią” to jednak „używanie nadaremno” tego pojęcia. Kolonizację Polski próbował przeprowadzić Związek Radziecki po 1945 roku. Mieliśmy związane ręce w takich kwestiach, jak sojusze polityczne i wojskowe, ewentualna zmiana rządu i ustroju, wąskie było pole manewru w decyzjach gospodarczych, a w niektórych okresach, w każdym razie przed rokiem 1980, propaganda nieustająco trąbiła o wyższości kultury rosyjskiej nad każdą inną, z naszą włącznie. I to nie działało tak, że „przecież za każde decyzje, zwłaszcza głupie, się w życiu płaci”, tylko fizycznie nie byliśmy w stanie niczego zmienić. Więc punkt szósty uważam za niedorzeczność, naturalnie pod warunkiem, że słowa „kolonia” nie zdefiniowało się po swojemu, inaczej, niż w Słowniku Języka Polskiego.
    Zabawne jest wykorzystywanie danych z USA (prawdziwych, czy nie – nie wiem) do mieszania sobie i innym w głowach na temat życia w Polsce. Można oczywiście BAWIĆ SIĘ WIZERUNKIEM osoby nieheteronormatywnej, i faktycznie znam jedną czy dwie osoby, które o taką grę z kodami kulturowymi podejrzewam; ale realnie nie można opuszczać heteronormy – lub ją de novo wybierać – dla kaprysu. To w ogóle wykracza poza kwestię wyboru. A los człowieka, który do heteronormy nie pasuje, jest w Polsce wciąż tak trudny, że opowiadanie sobie o powszechnym wybieraniu tożsamości LGBT, bo to modne, wydaje mi się niestosowną drwiną z ludzkich dramatów.
    Nie chcę mówić za moich przyjaciół z RNŚ, choć nie przypominam sobie jakiejś szczególnej zmiany w ich poglądach w stosunku do lat, które Pan wymienia. Z całą pewnością natomiast ja, owszem, zmieniłem od tamtej pory poglądy. Z liberalno-konserwatywnego stanowiska pt. „wolnoć Tomku w swoim domku” przeszedłem na stanowisko domagania się równych praw, także obyczajowych, dla mniejszości LGBT. Pisałem zresztą jasno o tej zmianie, także w tym blogu. Nie był to dla mnie radykalny przewrót w poglądach, tylko kolejny krok w myśleniu. Cieszę się, że go zrobiłem (w lipcu 2013 roku, więc jeszcze za rządów PO i bez związku z nimi). Nie bardzo wiem, dlaczego ewolucja poglądów sprzed 10 lat miałaby podważać ich szczerość obecnie.
    Nota bene „afera z Daukszewiczem” była w „plemiennych mediach”, jak Pan je uroczo nazywa, omawiana wielokrotnie i nie dziwię się Michałowi, że jej nie komentował. Sam też się o tym nie wypowiadałem, bo według mnie nie ma o czym. Komentarz, że rzucony bez zastanowienia głupi żart pozwala wyrokować o czymkolwiek, poza ilustrowaniem znanego radiowcom mechanizmu „mówię i słyszę, co mówię”, jest nieuprawnionym, doprawdy, wykorzystywaniem psychoanalizy do skomentowania sytuacji, która tego nie wymaga.
    Sam pisałem, zarówno na blogu, jak w „Więzi”, a także w moich powieściach, że w ramach walki o pełne równouprawnienie kobiet wyciszono opowieść o dramatach mężczyzn. Więc tu z pozoru nie ma między nami różnicy stanowisk. A jednak: dyskryminacja kobiet jest faktem, którego, mam nadzieję, nie zamierza Pan podważać. Obrazowo, żeby już bardziej nie przedłużać: kobiety umierają teraz w szpitalach, bo władza zrobiła z nich maszynki do rodzenia, a nie pełnoprawne istoty ludzkie, na co Pan zauważa, że los mężczyzn bywa ciężki, także z powodu stosunku kobiet do nich. No bywa, sam to sprawdziłem w życiu, ale może najpierw załatwmy coś bardziej skandalicznego?
    W przekonaniu, że liczą się tylko kwestie ekonomiczne („chleb”), nie zaś takie kwestie, jak sprawiedliwość, transparentność, realne równouprawnienie obywateli i tak dalej, widać antropologię, z którą pogodzić się nie umiem. Choćby ten rząd nie był w kwestiach ekonomicznych równie niekompetentny, co we wszystkich innych, ludzkie warunki życia, które każdy rząd ma obowiązek obywatelom stworzyć, obejmują także prawo do zachowania godziwie wykonywanej pracy (mówi to człowiek wyrzucony bezprawnie z roboty), czy bezpieczeństwo w relacjach z wymiarem sprawiedliwości. Inaczej – wierzę, że bezwiednie – zaczniemy grawitować w stronę któregoś z dwudziestowiecznych totalitaryzmów. Sięgając po analogię oczywiście, na szczęście, odległą, ale drastycznie pokazującą problem: rządy Hitlera w latach 1933-1939 były ekonomicznie bardzo udane.
    Na koniec to, od czego Pan zaczął, czyli „białe kołnierzyki”. Chyba Pan przeoczył zmiany cywilizacyjne, które przetoczyły się przez Polskę w ciągu ostatnich trzydziestu lat. KOR działał w warunkach, w których istniała, jak u Marksa, wielkoprzemysłowa klasa robotnicza. Dziś społeczeństwo różnicuje głównie posiadany lub nie kapitał kulturowy. Oczywiście, że dopuściliśmy do chorobliwie dużego zróżnicowania ekonomicznego społeczeństwa. Ale zupełnie mi się nie zdaje, żeby te pół miliona ludzi w Warszawie (i mniej więcej drugie tyle, w sumie, w innych ośrodkach) to była manifestacja bogaczy. Stosunek do PiS to nie kwestia ekonomiczna, tylko MORALNA. Należy tych łotrów i (częściej) łotrzyków odsunąć od władzy, przywrócić w Polsce pełną demokrację – na dziś nie ma pilniejszego zadania – a resztę demokratycznie uzgodnimy. Inaczej za chwilę taka wymiana zdań, jak nasza, będzie co najmniej ryzykowna (gdybym nie pracował w prywatnych firmach, na przykład w państwowej szkole, przy kuratorach w rodzaju pani Nowak z Krakowa byłaby ryzykowna JUŻ). Życzę, żeby widzenie szczegółów nie przesłoniło Panu widoku całości. Pozdrowienia. JS

  • @Paweł Wątrobowy: Gospodarz poświęcił Panu mnóstwo uwagi i cierpliwości. Ja mam tylko jedno proste pytanie: jeżeli nie PiS, nie liberałowie, nie socjaliści, nie Konfederacja (uff…), TO KTO?

  • Może takie postscriptum?
    https://zrzutka.pl/zhfwat?ref=resetobywatelski.pl

    Oczywiście do uznania Gospodarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes