Walczak, Houellebcq i ja
[Le jour monte et grandit, retombe sur la ville…]
Dzień wstaje i tężeje, zawisa nad miastem,
Przeszliśmy noc kolejną znów bez zezwolenia.
Słyszę: jedzie autobus, brzęczą delikatnie
Migracje klas. Zgłaszam akces pewnie, bez wątpienia.
Dzisiaj staje się dzisiaj. Niewidzialna szyba
Dzieląc w powietrzu nasze cierpiące istnienia,
Formuje się, twardnieje – szybkość przeraźliwa,
Ciało, ciał podobieństwo tylko się nie zmienia.
Przeszliśmy noc kolejną zmęczeni, spragnieni,
Nie odnalazłszy smaku pierwszego marzenia.
W głębi naszych uśmiechów nic już nie kryjemy
Przejrzystość nasza – to mury naszego więzienia.
[Au long de ces journées oú le corps nous domine…]
W te dni, kiedy ciało ma nad nami zwierzchność,
Gdy świat jest naprawdę – jak gruda cementu,
W te dni bez rozkoszy, bez żądzy, bez wstrętu
Odsłania się boska wszechbezużyteczność.
W trawach na równinach, wśród lasów cienistych,
Wśród biurowców, reklam, w poświacie neonów,
Tą prawdą najgłębszą żyjemy przez moment:
Tak, świat jest naprawdę, nie mylą nas zmysły.
W ludziach rozmaite substancje są zlane,
Ich ciała kleiste nie mają trwać dłużej,
Samotni w komórkach bez szczeliny w murze,
Czekają na odlot, na próżne wezwanie.
Strażnik ich odwiedza, gdy słońca blask znika,
Ma wzrok zamyślony, dzierży komplet kluczy,
Popioły po więźniach wnet podmuch rozprószy,
Wystarczy chwil kilka – i cela wymyta.
Nie jestem przekonany, czy Francuz by się odnalazł w tych wersjach, zatytułowanych zresztą, co muszę Walczakowi lojalnie przyznać, „WEDŁUG Michela Houellebecqa”. Barok i dekadentyzm to nie są tradycje nad Sekwaną szczególnie cenione, a przecież słychać, że „wszechbezużyteczność” pobrzmiewa Młodą Polską, a „ciało ma nad nami zwierzchność” to skutek miłości Walczaka do Sępa Szarzyńskiego (w trzecim tłumaczeniu, które mi się nie podoba, „serce bije”, a „śmierć łapie za szyję”, patrz: „Napis na statuę abo na obraz śmierci”). Ale – i to wydało mi się intrygujące – przynajmniej jedna fraza, a mianowicie puenta pierwszego wiersza coś z prozy Houellebecqa, a także z jego wywiadów, objaśnia. W Klubie Trójki, gdy rozmawiałem o autorze „Cząstek elementarnych” z Magdaleną Miecznicką i Jackiem Hołówką, moi goście narzekali, że pisarz ten wciąż myli tropy i ostatecznie ani gdy mówi osobiście, ani gdy przemawiają jego bohaterowie, nie można zorientować się, kiedy poznajemy własne przekonania Houellebecqa. Tymczasem: „Przejrzystość nasza – to mury naszego więzienia” (Nous sommes prisonniers de notre transparence). Więc: nie dam się wam złapać, przyszpilić w gablotce z napisem PISARZE O TAKICH-TO-A-TAKICH POGLĄDACH; odpowiedzialnością za słowo, której się wyrzeka, płaci Houellebecq za wewnętrzną swobodę poglądów, które próbuje spowić w mgłę tajemnicy.
Co do mnie, wciąż staram się w kolejnych książkach przejrzeć i ustalić, jakie to poglądy właściwie mam. Uczę się siebie na swoich książkach i zadanie to angażuje mnie na tyle, by nie przejmować się już nadmiernie, czy inni ludzie, zachęceni moją przejrzystością, nie ucapią mnie w siatkę swoich przekonań na mój temat. No, może przesadziłem: żeby w ogóle lekceważyć opinię bliźnich, trzeba być większym stoikiem, niż jestem, może nawet swoistym świętym stoicyzmu. Ale gra Houellebcqa – z zachowaniem stosownych proporcji – jest mi obca. Tyle że widzę chyba, ku czemu zmierza.
PS. Prawdą jest, jak zaważył w komentarzach misiek-st, że na stronie http://www.wl.net.pl/ksiazka.php?ID=1547 znajduje się już zapowiedź „Tak to ten”. Premiera w październiku.