Już myślałem, że nie będę więcej pisał o radiu. O moim radiu, o mojej Trójce, w której lubiłem pracować, z której dziennikarzami połączyły mnie serdeczne więzi. Bo wydawało mi się, że wszystko już zostało powiedziane, a co nie zostało, warto przemilczeć.

              Niestety po odsunięciu od anteny Ani Gacek i po dzisiejszej deklaracji Wojciecha Manna, że w takim razie on odchodzi z Trójki, zaczęły się w internecie dyskusje na temat tego, jak dziennikarze Trójki reagowali dotąd na niszczenie tego radia, czy zachowali się jak należy, czy też nie – i tak dalej.

              Powinienem mieć to w nosie. Od czterech lat robię co innego. Zdążyłem popracować w Tok FM, która to rozgłośnia rozstała się potem ze mną w okolicznościach dla mnie zaskakujących – zdążyłem później nagrać trochę podcastów dla Audioteki, ale nie wywołały wystarczająco dużego zainteresowania, żeby je produkować dalej – od września znowu, jak niegdyś, pracuję w szkole, i jeśli moi uczniowie bawią się choć w połowie tak dobrze jak ja, to mogę się uznać za spełnionego nauczyciela. Ale z Trójką dalej czuję więź i nie jest mi obojętne, jak mówi się dziś o ludziach, których darzę szacunkiem i niewygasłym sentymentem (mimo rozmaitych zdziwień i zastrzeżeń). Więc – do rzeczy. Ufam, że to już naprawdę ostatni raz.

              Kiedy Trójkę po raz pierwszy spotkało ze strony prawicy „wrogie przejęcie”, czyli w 2010 roku, zespół zachował się fantastycznie. Dobrze jest jednak pamiętać, że w tamtych czasach mieliśmy w ręku jakieś karty. Istniały niezawłaszczone przez PiS instytucje, w KRRiTV ścierały się rozmaite siły i ich wzajemne stosunki dynamicznie się zmieniały. Rządziła opcja, która wprawdzie miała media publiczne w nosie (widzę to dzisiaj wyraźniej, niż wtedy), ale przynajmniej nie była przeciwko nam. Walka o niezależność Trójki nie była więc bitwą pod Termopilami, po której zostałby napis „Powiedz Ojczyźnie…” itd., tylko konfliktem, w którym widziało się możliwość co najmniej remisu, a który potem, moim zdaniem w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności, udało się wygrać.

              Po zagarnięciu przez PiS (z woli wyborców!) zarówno rządu, jak urzędu prezydenta, a wkrótce też pionu zarządzającego mediami publicznymi (zmiana ustawy, Rada Mediów Narodowych), sytuacja była inna. Zaczęto nas wyrzucać, od Magdy Jethon, Anki Krakowskiej i Anki Burzyńskiej zaczynając, potem poleciałem ja, po mnie kolejni dziennikarze, zresztą nie tylko z Trójki. Nie było do kogo się odwołać. Ustawa o związkach zawodowych została tak napisana, że nie można było zorganizować legalnego strajku. Cisza na antenie trwałaby zresztą tak długo, jak długo trwa przestawienie przełącznika w głównym budynku Polskiego Radia, po czym emisja zaczęłaby być nadawana skądinąd. Oczywiście można by liczyć, że ponieważ radiem zaczęli rządzić ludzie niekompetentni, to trochę czasu zajęłoby im znalezienie tego przełącznika. Ale w końcu ktoś by im go wskazał. Raczej prędzej, niż później; przypominam, że np. radiowa Solidarność na protesty Trójki zareagowała wtedy listem do pani prezes Stanisławczyk, ociekającym wazeliną.

              Co w tych warunkach powinien zrobić dziennikarz? Ja nosiłem się z zamiarem rezygnacji z pracy, choć byłoby to pozostawienie ludzi, którzy mi zaufali, na lodzie (byłem wtedy przewodniczącym naszego związku zawodowego). Pani Prezes rozstrzygnęła kwestię za mnie, wyrzucając mnie już w połowie marca 2016. Ale to MNIE rozwiązało problem. Nie koleżankom i kolegom, których – moim zdaniem – upokorzono, mówiąc im: możecie pracować dalej, na pewno będziecie grzeczni.

              Z tego powodu moje dalsze rozważania mają kłopotliwy posmak teoretyczny. Mogę się zwierzać, jak moim zdaniem POWINNO SIĘ postąpić, ale jest to nieprzyjemnie mało kosztowne.  

              Niechże się zadeklaruję: pogląd etyczny na życie, który mi towarzyszy od dawna, nazywam sobie sytuacjonizmem. Uważam, że istnieją obiektywne, lub przynajmniej intersubiektywne zasady moralne, których należy przestrzegać. Ale ich zaaplikowanie do konkretnej sytuacji wiąże się z uwzględnieniem dziesiątków okoliczności, których nie da się ująć w jednolity kodeks. Nie chcę w to wikłać dyskusji natury światopoglądowej, ale przyznaję, że właśnie tak rozumiem powody ewangelicznego wskazania: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”.

              Nie jestem aż tak ewangeliczny, żeby nie przyznać, że GRUBE ŚWIŃSTWA wyłączają we mnie pamięć o tym wskazaniu. Jeśli ktoś udaje, że jest dziennikarzem, a uprawia propagandę, co chwila mijając się z prawdą – trudno, wolno go nazwać łajdakiem i cześć. Ale, o ile mi wiadomo, ŻADNA Z OSÓB, KTÓRĄ ZA MOICH CZASÓW ZALICZAŁO SIĘ DO ZEPOŁU TRÓJKI, NIC TAKIEGO NIE ZROBIŁA.  Winą, wytykaną dziś moim byłym koleżankom i kolegom, jest to, że pracowali dalej, jak gdyby nigdy nic. Czasem mówiąc aluzyjnie na antenie, że to czy tamto im się nie podoba. I pewnie uważając to za manifestację odwagi cywilnej. Komu nie grozi zwolnienie z pracy, nie ma prawa (moim zdaniem) mówić, że to im się tylko zdawało.

              Przede mną, mówiąc wszystko do końca, zaraz po wyrzuceniu stała decyzja, jak ustawić poprzeczkę oczekiwań wobec bliźnich. Pomysł radykalny był taki: po wyrzuceniu z pracy przewodniczącego związku zawodowego, odpowiedzialny zespół zaczyna bezterminowy strajk, a nie pisze list, że mu przykro (który to list w dodatku nie wszyscy podobno podpisali – osobiście nie sprawdzałem). Pomysł zmediatyzowany był inny: podpisanie listu z wyrazami solidarności ze mną wymagało w tych okolicznościach niemało odwagi. A ja to, co mówiłem i robiłem, nie mówiłem i nie robiłem po to, żeby ludziom życie utrudniać, tylko ułatwiać. Więc wszystko jest OK, dziękuję. Ale też była konsekwencja tego rozstrzygnięcia: nie oczekiwać od koleżanek i kolegów więcej, niż realizowania dalej porządnych audycji. Niezależnie od tego, co się POZA TYM na antenie dzieje.

              Oczekiwanie od bliźnich, że w każdym będzie siedziała Emilia Platter, Kozietulski spod Samosierry i Mały Powstaniec na dodatek, jest nieracjonalne i niesmaczne. Dlaczego nieracjonalne, to chyba jasne. Dlaczego niesmaczne: ponieważ zachowania heroicznego można i należy żądać od siebie, nie od innych. A w danych warunkach, tak: protestowanie bez szans na cokolwiek innego, niż wyrzucenie z pracy, gdy się ma dzieci, kredyt, a choćby pasję, której można się oddawać jedynie w radiu, byłoby heroizmem.

              [PRZYPIS: Przypominam moje niemiłe doświadczenia freelancera. To niezręcznie brzmi, ale zaryzykuję: jeśli mnie nie udało się utrzymać na rynku dziennikarskim, a nie uważałem się za najgorszego pracownika Trójki, to jakie były szanse innych, którzy np. nie dostali (na 2 tygodnie przed wymówieniem) nagrody Rady Programowej Polskiego Radia za wybitną publicystykę radiową? Ja przynajmniej mogłem sobie wyobrażać – jak dziś wiem, naiwnie – że skoro tylko okaże się, że jestem do wzięcia, zadzwonią do mnie z ofertą pracy ze trzy rozgłośnie ogólnopolskie. Inni nie mogli nawet się w ten sposób łudzić. W wyniku „dobrej zmiany” na bezrobociu wylądowało w ciągu kilku miesięcy blisko trzystu dziennikarzy w całej Polsce! KONIEC PRZYPISU]

              Czy czasem jest mi przykro, kiedy orientuję się, że ludzie, których lubię i szanuję, pracują w medium, które szacunku nie budzi? Tak. Czy zawsze ich rozumiem? Nie. Czy mam do nich pretensję? Nie, ponieważ nie jestem nimi. I w momencie, gdy ich wyrzucają, lub gdy (być może wreszcie) oni rzucają tę robotę, nie widzę powodu, żeby zaczynać ich publicznie rozliczać z ostatnich kilku lat. Zwłaszcza w tym momencie. Bo to jest bezwiedne robienie tego, na co teraz liczą nasi wspólni przeciwnicy: że upaskudzą wszystkich, którzy z takich czy innych powodów im się jawnie nie postawili, i będą mogli bezkarnie ich wypieprzać z roboty, bo nikt się o upaskudzonych nie upomni. A końcowym efektem niepowstrzymywania się przed publicznymi połajankami będzie skrajna mizantropia („nikt nie jest tak doskonały jak ja”) i, jako rewers tego samego, rozwalone więzi społeczne („inni to świnie”). Uważam, że trzeba tego za wszelką cenę uniknąć.

              Ludzie w sytuacji próby zachowują się rozmaicie. Z rozmaitych powodów. Nie zawsze umiemy je rozpoznać. Dajmy sobie z tym spokój. Naprawdę nie ma takiej konieczności, żebym ja czy ktokolwiek inny wystawiał bliźnim świadectwa: ten z moralności ma niedostateczny, tamta trójkę, a ta pałę z wykrzyknikiem. Wystarczającym kłopotem będzie za jakiś czas pozbycie się ze środowiska dziennikarskiego prawdziwych łajdaków. Nie jest ich mało.

Źródło obrazka: strona tvp.info 🙂

Udostępnij


O mnie



  • Trafione ale mam świadomość trudne do „implementacji” (wiem – parszywa nowomowa) w życiu. Zawsze znajdzie się wytłumaczeń bez liku. Jednym z tych, które ja do wczoraj uprawiałem było: trzeba mieć do czego wrócić (zresztą o tym rozmawialiśmy w Perugii). Dzisiaj już widzę swoją naiwność gdyż nie o symbol, miejsce czy też zakres UKF chodzi. Chodzi o ludzi, ich postawę, lojalność i moralność: „„marność nad marnościami i wszystko marność”.

    „Jestem szczurem
    gorzej: człowiekiem
    gorzej: Polakiem

    mamusię mi zamęczyli
    ciocię mi spalili
    tatusia mi zaszczuli”

    Pozdrawiam bardzo gorąco z Jeleniej Góry (póki co wolnej od wirusa)!

  • Zgadzam się w 100%. Wydaje mi się, że to dobry materiał na powieść.

  • Oni i tak zostaną osądzeni.
    Serdeczności.

  • „Już myślałem, że nie będę więcej pisał o radiu. O moim radiu, o mojej Trójce, w której lubiłem pracować, z której dziennikarzami połączyły mnie serdeczne więzi. Bo wydawało mi się, że wszystko już zostało powiedziane, a co nie zostało, warto przemilczeć”

    pozwoliłem sobie zacytować Pana. Trójka mnie wychowała (mam 50 lat). Wychowała mnie w kontekście odwagi, przekraczania granic. Otwartości myślenia, przewidywania. Przestałem słuchać PR 3, 3 lata temu, mając w sobie gen tego co się wydarzy, co nie było zbyt skomplikowane do przewidzenia. PR 3 powinno być dużo wcześniej sprywatyzowane, na pewno by się utrzymało na rynku. Spazmy po wyrzuceniu Ani, odejściu Wojtka, powoli nabierają już komicznego kształtu. Nie chcę zagłębiać się. Z profesją radia związany jestem od 30 lat. Sądzę, że 3 została przegrana na początku lat 2000. Teraz to już jest tylko konsekwencja, wtedy podjętych decyzji. Komuna była bardziej łaskawa niż Demokracja.

  • Dziękuję, Panie Jerzy!
    „Warto być przyzwoitym!”.

  • Chciałbym, bardzo chciałabym Pana usłyszeć prowadzącego Klub Trójki …

    Pozdrawiam serdecznie i „zazdraszczam” uczniom i studentom.

  • Panie Jerzy, a ja, odwrotnie niż większość tych, którzy dzisiaj, po sprawie pp. Gacek i Manna rzucają radiem i krzyczą, że już nie będą słuchać Trójki, zostaję przy mojej stacji do końca. Co więcej, dopóki ostatni reprezentant prawdziwej Trójki trwa przed mikrofonem, uważam, że nie wolno mi Trójki wyłączyć właśnie przez szacunek dla tych, którzy każdego dnia zaciskają zęby i mimo wszystko starają się robić swoje i uratować to, co się da uratować – dla przyszłości. A lepsza przyszłość w końcu przecież nadejdzie, bo żadna władza nie trwa wiecznie. Od 1927 roku Polskim Radiem rządziła sanacja, po wojnie komuna, teraz obóz tzw. dobrej zmiany – a Radio trwa, doczeka powrotu jakiejś formy rzeczywistej wolności i będzie trwało nadal.Ktoś nam tę Trójkę musi przechować, ktoś musi pokazywać młodym prawdziwy radiowy warsztat (w przeciwieństwie do p. Kublika jestem przeciwnikiem prywatyzacji publicznych rozgłośni-tego warsztatu w stacji komercyjnej nikt żółtodziobów nie nauczy, bo nikt tam nie ma na to czasu, a mało kto umiejętności), promować dobrą nową muzykę, uchronić resztki wolnej publicystyki (ostatni bastion, czyli nieoceniony red. Bugalski i jego Kluby Trójki).
    W latach 80. Marek Niedźwiecki bywał nazywany kolaborantem, dziś prawdziwi słuchacze Trójki daliby się za niego pokroić, choć młodsi, dla których nie jest postacią aż tak kultową jak dla mojego czy Pańskiego pokolenia, chyba lepiej widzą pewne jego słabości, które przecież ma jak każdy dziennikarz. Myślę, że za 30 lat nikt nie będzie wypominał red. Metzowi czy Stelmachowi tego, że są dziś w Trójce, bo to dzięki nim ona jeszcze choć trochę Trójką pozostaje.

  • Szanowny Panie Jerzy,
    Choć z religią i bogami mam wspólnego nic, to dla Pana, w pierwszej ławce, z głową podpartą na łokciach bym siedzial nawet na lekcjach religii.

    Szacunek ludzi ulicy,
    Bogusz

  • Szacunek, Panie Jerzy. Mądre słowa.
    W naszych, słuchaczy komentarzach tez powinno być mniej emocji, a więcej przemyślenia i zastanowienia.
    Brakuje Pana w eterze, ale będę cierpliwa. Poczekam.

  • Dziękuję 🙂
    Potrzebny taki felieton. Studzi emocje i chłodzi gorące głowy.

  • Bardzo mi Pana brakuje w Trójce, może czas zapisać się do szkoły? Trwam przy tej stacji, bo to radio to jest kawałek mnie, to są dżingle z dzieciństwa, to są głosy, które towarzyszą mi całe(!) moje życie. Jest ich niestety coraz mniej… Trwam, ale niestety słucham już wybiórczo, często nagranych audycji z opóźnieniem, posiłkuję się podcastami nagrywanymi przez ex-redaktorów i jakoś to się kręci. Radio to jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu i tak ciężko się rozstać, mimo że rozsądek podpowiada „weź to w końcu wyłącz”… Może to przez to, że mam urodziny w dzień radia?

  • Szanowny Panie Jerzy,
    Pozwolę sobie przytoczyć wiadomość którą wysłałem do Polskiego Radia oraz do członków Rady Mediów Narodowych. Poniżej podaję linki do kontaktowe z adresami. Gorąco zachęcam czytelników do masowego wysyłania protestów – musimy zatrzymać to barbarzyństwo ! Samo biadolenie w internecie nic nie da !

    Do członków Rady Mediów Narodowych / Do Prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej

    Wojciech Mann i Anna Gacek odeszli z Trójki – tak, dopięliście swego skurwysyny z Podłej Zmiany !
    Ale pamiętajcie – żadna władza nie trwa wiecznie ! Tak jak wyrzuciliśmy komunistów którzy zakneblowali usta dziennikarzom w stanie wojennym, tak wyrzucimy was którzy zniszczyliście wolne radio ! Wojciech Mann, Anna Gacek i inni dobrzy dziennikarze których wyrzuciliście, wrócą – i to szybciej niż wam się wydaje. Gardzę Wami ! Gardzę PIS-em ! Gardzę Podłą Zmianą !
    Niech żyje wolne radio ! Niech żyje wolna Trójka !

    Były Słuchacz Trójki od 1975r

    https://www.polskieradio.pl/13/515,Kontakt
    https://www.sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/page.xsp/rmn_sklad

  • „W latach 80. Marek Niedźwiecki bywał nazywany kolaborantem, dziś prawdziwi słuchacze Trójki daliby się za niego pokroić, choć młodsi, dla których nie jest postacią aż tak kultową jak dla mojego czy Pańskiego pokolenia, chyba lepiej widzą pewne jego słabości, które przecież ma jak każdy dziennikarz.”

    O ile pamiętam, to panu Markowi najbardziej oberwało się od słuchaczy niemal 20 lat temu w czasach niesławnej komercjalizacji Programu III za współtworzenie dość ograniczonej radiowej playlisty i za niezabranie głosu w obronie sporej grupy redaktorów (głównie muzycznych, ale nie tylko), którym wówczas podziękowano lub zesłano na nocną porę. Było, minęło.

  • Po przeczytaniu paru artykułów w sieci jak i wielu opinii miałem zamiar napisać coś podobnego pod hejtem jaki publikowany jest na profilu fejsbukowym Trójki, tylko w o wiele skromniejszy sposób. Nie jestem mistrzem klawiatury w przeciwieństwie do Pana. Ale widzę, że już nie muszę tego robić: chyba mogę podlinkować ten felieton na fb?
    Podobnie jak Pbd2 nie zamierzam rezygnować ze słuchania Trójki. Zrobiło mi się po raz kolejny przykro na wieść o wyrzuceniu/rezygnacji kolejnego dziennikarza z rozgłośni. Niestety oprócz protestów i wyrażania niezadowolenia w sieci, ale w sposób nie deprecjonujący pozostałych pracowników Trójki, chyba niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Trzeba to przeczekać.

  • 14 Lutego 1990 próbnik Voyager 2 w swojej bezzałogowej misji poza granice naszej wyobraźni, w momencie opuszczenia Układu Słonecznego skierował był po raz ostatni swoje kamery w kierunku Ziemi, by wykonać pożegnalne jej zdjęcie. Sygnał z ostatnim portretem Ziemi potrzebował 5 godzin, by dotrzeć do odbiorników na jej powierzchni. Fotografia naszej planety zajmowała 8 pikseli, czyli tyle, ile pojedynczy punkt pyłu zakłóceniowego, a jej identyfikacja możliwa była jedynie dzięki niebieskiej koloryzacji odróżniającej ją od białego szumu tła.

  • @Niewierząca, bo i po co…
    To ciekawe, ale a propos czego? 🙂
    Pozdrowienia –
    JS

  • Panie Jerzy,
    a ja czekałam na takie postawy jak red. Manna.
    Już przy zwolnieniu dyr.M. Jethon liczyłam na „pospolite ruszenie”. Niestety …
    W swej naiwności chyba nadal czekam.
    Z wyrazami szacunku, pani Ola z przedszkola

  • Czy Pańskie podcasty z Audioteki są jeszcze dostępne? Od czasu Pana zwolnienia szukałem możliwości „prenumeraty” Pańskich audycji, ale nigdy mi się to nie udało. Może jeszcze nie jest za późno na stworzenie podcastu, jak Pan pewnie wie szlak został niedawno przetarty…

  • Właśnie z ramówki usunięto Marcina Kydryńskiego. Czy oni do reszty OCH….I???

  • Będę wiercił Gospodarzowi dziurę w brzuchu: Chojnacki, Gacek, Kulka, Kydryński, Mann, Młynarski, Rosiak, Sosnowski, Wagle, paru innych – nie było jeszcze w necie takiego radia. Powinno być!

  • A jak się da usprawiedliwić zrobienie sobie zdjęcia z J. Pietrzakiem po jego występie w Trójce w kwietniu 2017? Któż to usytuował się najbliżej, szczerząc się szeroko? Czy to nie Pana ulubienica?
    A może teraz też sprawiłam Panu przykrość?
    Słyszał Pan tę audycję?

  • @ Orava
    Jeżeli ktoś, po przeczytaniu mojego wpisu powyżej, określa Annę Gacek per „moja ulubienica”, to znaczy, że w ogóle tego wpisu nie zrozumiał.
    Z ukłonami –
    JS

  • Jeśli ktoś sądzi, że chodzi o Annę Gacek, to znaczy, że nic z mojego wpisu nie zrozumiał. Mało tego, nawet nie zadał sobie trudu (niedużego w końcu), żeby znaleźć w sieci to zdjęcie.
    A w komentarzu odniosłam się do naszej wymiany zdań sprzed wielu miesięcy. To tam można było się dowiedzieć, że osoba, o którą chodzi jest Pana ulubienicą.
    TA kobieta występuje teraz w Trójce prawie codziennie, musi się cieszyć dużym uznaniem i zaufaniem dyrekcji.

  • „Jeśli ktoś udaje, że jest dziennikarzem, a uprawia propagandę, co chwila mijając się z prawdą – trudno, wolno go nazwać łajdakiem i cześć. Ale, o ile mi wiadomo, ŻADNA Z OSÓB, KTÓRĄ ZA MOICH CZASÓW ZALICZAŁO SIĘ DO ZEPOŁU TRÓJKI, NIC TAKIEGO NIE ZROBIŁA”.

    Tu nie do końca zgodam się z Gospodarzem, mógłbym wskazać przynajmniej jedną osobę udającą,że jest dziennikarzem (nb. list protestacyjny WTEDY podpisała). Na pewno jednak – że odezwę się jak nożyce – nie jest to Katarzyna Borowiecka. Nie wiem, przy kim stała i do kogo się uśmiechała, natomiast słyszę na własne uszy, że jest dobrą, uczciwą dziennikarką, od kultury, nie od polityki. Ona nie kolaboruje, ona ratuje Trójkę

  • *zgadzam;)

  • Cały ten wpis zmierzał do tego, żeby nie wystawiać cenzurek ludziom, z którym przez lata świetnie mi się pracowało (niezależnie od tego, jak zdarza mi się dzisiaj myśleć o ich decyzjach zawodowych). Dlatego wolałbym, żeby nazwiska tu nie padały, a wzmiankę o Kasi zostawiłem tylko dlatego, że brzmi sympatycznie.

  • Pani Oravo, prawdopodobnie stoimy po tej samej stronie czyli tam, gdzie stało ZOMO;). Proszę jednak darować: we wpisach o dziennikarce pobrzmiewają mi echa ataków np. na Wojciecha Manna, że komuszek, bo w czasach słusznie minionych pracował w Polskim Radiu. Autorzy tych bzdur (albo ich rodzice czy dziadkowie) wówczas zapewne gonili czerwonego po lasach, w przerwach leżąc krzyżem i żywiąc się wodą święconą. Nie dociera do nich prosta prawda, że oprócz oczywistych pachołków systemu ktoś piekł chleb, ktoś prowadził tramwaj, a ktoś inny relacjonował w TVP mecze. Albo w Trójce uświadamiał nam istnienie Claptona i Floydów. Doceńmy zatem, że i teraz są tacy dzięki którym możemy wybrać – rzucam od czapy – Babylon Berlin zamiast albumu o Lechu Kaczyńskim.

  • Jeszcze w sprawie oczekiwań „pospolitego ruszenia” czyli, jak mniemam, gromadnego samowywalenia się ludzi Trójki na bruk: może najpierw spróbujmy Trójkę zbojkotować. Nie potrafimy, nawet teraz, prawda?

  • Pani Orava bombarduje mnie dalej wpisami, z których wynika niedwuznacznie, że bierze mnie za zwolennika obecnej linii programowej Trójki lub przynajmniej za entuzjastę ludzi, którzy dopasowali się do nowej sytuacji. Jedno i drugie wydaje mi się trochę śmieszne. Rozumiem, naprawdę, Pani stanowisko, choć starałem się tu wyjaśnić, dlaczego go nie podzielam (i nie dlatego, że wg mnie w Polskim Radiu dobrze się dzieje). Natomiast skoro, jak zadeklarowałem, nie chcę oceniać moich koleżanek i kolegów, to chyba jasne jest, że nie chcę też poniżej tekstu dyskusji, w której takie oceny by padały. Internet jest szeroki, w wielu miejscach można zamieszczać swoje ataki, naprawdę. Z ukłonami – JS

  • Spokojnie, już nie będę niczym bombardować.
    A Pana interpretacja jest całkowicie błędna!

  • Panie Jerzy,
    Mam wrażenie, że w czasie waszej wewnętrznej walki z wrogiem, który zajął wasz/nasz „dom” zapomnieliście o słuchaczach. Zapomnieliście o sile ludzi jaka za wami stała. Myślę, że wystarczyło rozpocząć strajk, a wszystko potoczyłoby się inaczej. Problemy finansowe, życiowe strajkujących też by zostały pomyślnie rozwiązane. A tak niestety łamią was/nas po kawałku. Powstańmy wreszcie!!!

  • TO jeszcze raz ja, tym razem z pytaniem o przyszłość.
    Czy zastanawiał się Pan może nad wznowieniem audycji tworzonych w Trójce jako „wolny strzelec” sponsorowany przez fanów. Odnoszę się tutaj do sukcesu Pana Dariusza Rosiaka i kontynowanej przez niego działalności dzinnikarskiej? Byłby Pan znakomity wzmocnieniem dla tego podejścia i być może udałoby się w ten sposób przekonać innych do działania.

    Pozdrawiam serdecznie.

  • Tak, tak, tak. Robimy to!

    https://patronite.pl/radionowyswiat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes