Jak to brzmiało w monologu śp. Krzysztofa Litwina w Piwnicy Pod Baranami: „jestem wrażliwy na śpiew i inne hałasy”. Ale przyznam, że rzadko mi się zdarza, żeby przesłuchując płytę w sklepie poczuć wzruszenie – może nie aż na granicy łez, znajmy miarę i trzymajmy formę, ale w każdym razie na tyle duże, żeby znajdować się przez tę chwilę Zupełnie Gdzie Indziej. A wszystko za sprawą kompozytora sprzed pięciuset lat, o którym, prawdę mówiąc, chyba ngdy nie słyszałem, a przynajmniej niczego nie zapamiętałem.
Było tak: zajrzałem sobie do Empiku, kupić coś na poprawę nastroju. Ja wiem, to się nazywa „kupowanie kompensacyjne” czy jakoś tak, ale pozwalam sobie na to, bo dzięki temu mamy w domu sporo pięknej muzyki. Pokręciłem się trochę po dziale z Jazzem, przeszedłem do Nowych Brzmień, ominąłem szerokim łukiem Metal i zajrzałem do wydzielonego działu bez tabliczki z nazwą, gdzie znajdują się płyty z muzyką klasyczną. Dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy w końcu kupiłem jakiś czas temu kolejną płytę z kompozycjami Arvo Parta („Lamentate”) czy tylko miałem zamiar. I wtedy podszedł do mnie sprzedawca i rzuciwszy okiem, nad czym (a może: nad kim) stoję, powiedział: „jeśli lubi pan polifonię, proszę za mną”.
Chwilę później słuchałem chóru, śpiewającego utwory Thomasa Tallisa. Ten, który mnie oszołomił, to motet „Spem in alium”. Tekst łaciński brzmi jak następuje:
Spem in alium in nunquam habui
praeter in te, Deus Israel
qui irasceris, et propitius eris,
et omnia peccata hominum
in tribulatione dimittis.
Domine Deus, creator caeli et terrae,
respice humilitatem nostram.

Czyli w wolnym przekładzie:
Nie złożyłem mej nadziei w nikim
jak tylko w Tobie, Boże Izraela,
który możesz okazać zarówno gniew
jak litość i odpuścić winy
cierpiącemu człowiekowi.
Panie Boże, stworzycielu nieba i ziemi,
wejrzyj na naszą słabość.

Tylko że to wszystko rozpisał kompozytor na
czterdzieści głosów. Najpierw jeden, samotny, zaraz dołącza się drugi, trzeci, dziesiąty: przestrzeń dźwięków rozszerza się jak wachlarz. W końcu czterdzieści ścieżek melodycznych krzyżuje się i rozgałęzia, schodzi i krąży wokół siebie. Podczas gdy jedni powtarzają wciąż jeszcze spem in alium, spem in alium , inni wyjaśniają już praeter in te, Deus Israel, przez chwilę powietrze drży od niespodziewanej i złowróżbnej jednomyślności omnia peccata hominum, ale już rozbiegają się nuty, drogi i kroki, już gwar, syczące spółgłoski niczym instrumenty perkusyjne naruszają rytm oddechów (którego spokojna powtarzalność przywodzi jakoś na myśl najszlachetniejsze dzieła Philipa Glassa czy Michaela Nymana), a przecież wszystko to, cichnące i znów potężniejące w wezwanie respice humilitatem nostram , spojone jest z niesłychaną precyzją; choć znajdujemy się, tak to słyszę, na samej granicy chaosu, do rozpadu nie dochodzi, i choć raz czy drugi współbrzmienia zadziwiają śmiałością, to przecież ostatecznie – żadnego grzesznego dysonansu. Ostatecznie zwycięża ład, solidarne wezwanie żyjących: by Ten, który stworzył wszystko, nie okazywał gniewu, lecz litość. By ratował od zatracenia.

A potem sprawdziłem w domu, że autor tej niesłychanej kompozycji ma w Małej Encyklopedii Muzyki hasło na czternaście wersów. Dla porównania, Jacquesowi Offenbachowi, autorowi bezcennych i jakże wzbogacających duchowo operetek, poświęcono linijek trzydzieści pięć. I żadnej pretensji do redaktorów z PWN. W takim świecie żyjemy. Tak kształtujemy tradycję…
Ale precz z goryczą na najbliższe dni. Wszystkim PT Gościom tej strony życzę na te Święta: przebudzenia, zachwytu, ekstazy. Znalezienia w chórze głosów swojej ścieżki. Wolnego i swobodnego złożenia nadziei w miejscu po temu stosownym, niezależnie od tego, jak bardzo jeszcze obrzydzą nam symbolikę religijną wykorzystujący ją (subiektywnie zresztą może i w dobrej wierze) politycy…
—————————
UZUPEŁNIENIE: Płyta nosi tytuł “The Tallis Scholars sing Thomas Tallis”, wydana przez Gimell Records, 2004 z okazji pięćsetlecia urodzin kompozytora

 

Udostępnij


O mnie



  • Przyjaciel podpowiedział tę muzykę. Chciałam się czegoś dowiedzieć o kompozytorze i trafiłam na ten wpis … Dziękuję. Muzyka ekstatyczna. Katarktyczna. Metafizyczna. Można by tak określać i określać i określać. Ale wystarczy jeden przymiotnik: nieziemsko PIĘKNA.

  • O tym utworze dowiedziałem się oglądając jeden z epizodów angielskiego kryminalnego serialu Endeavour. Który też gorąco polecam. W tym serialu jest też wiele innych pięknych kawałków pod ie jak w powiązanych serialach Morse oraz Lewis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes