Wczoraj zakończyła się sprawa, jaką wytoczyłem przed Sądem Pracy Polskiemu Radiu o bezprawne zwolnienie. Sąd przyznał mi rację i skazał mojego ex-pracodawcę na zapłacenie mi trzykrotności mojej miesięcznej pensji wraz z odsetkami. Wyrok jest (jeszcze) nieprawomocny.

Mówiąc nawiasem: mogłem starać się o wyższe odszkodowanie, ale prawo jest u nas takie, że musiałbym wtedy wraz z pozwem złożyć w sądzie wadium. Zwyczajnie nie było mnie na to stać.

Wiele osób z okazji tej wygranej mi gratulowało. Te, które do mnie zadzwoniły, mogły w czasie rozmowy nieco zdziwić się brakiem entuzjazmu w moim głosie. Rzeczywiście, wyrok jest korzystny – tymczasem ja nie umiem poczuć satysfakcji. Myślę, że pora się wytłumaczyć.

Po pierwsze: jakkolwiek zasilenie mojego konta byłoby miłe, pieniędzy jeszcze nie otrzymałem i niespecjalnie wierzę, że w dającym się przewidzieć czasie je (w całości) otrzymam. Wypowiedzenie, podpisane przez byłą prezes Polskiego Radia, było tak nieprofesjonalnie sformułowane, że – abstrahując od kwestii tego, czy pracownik ma prawo publicznie troskać się o przyszłość instytucji, dla której trochę sił strwonił, czy też ma pokornie robić, co mu każą i nie dyskutować – sprawa z powodów formalnych była dość prosta. To, że jej rozstrzyganie trwało ponad rok, zawdzięczam między innymi prawnikom strony pozwanej, którzy konsekwentnie zabiegali o przedłużanie procesu (prawdopodobnie nie mając nadziei na wygraną). Możliwości w tym zakresie jeszcze nie wyczerpali. A PiS próbuje przejąć sądy i doprawdy nie mam przekonania, że w przyszłości nie okaże się nagle, że białe jest czarne.

Po drugie: pieniądze pieniędzmi, ale w sensie sprawiedliwości, co właściwie zmienia ten wyrok? Pewnie, że przegrana byłaby jeszcze bardziej gorzka. Ale zaszłości cofnąć się nie da. Akurat wczoraj, szukając pewnej informacji, musiałem przejrzeć archiwa po audycji „Trójkowy Wehikuł Czasu”. Przypomniałem sobie, jak się z Agnieszką Obszańską obmyślało kolejne odcinki. Jak się NA Agnieszce sprawdzało atrakcyjność wyszperanych nagrań. A był jeszcze „Klub Trójki” z nieocenioną Sylwią Hejj, i „Literackie Biuro Śledcze” z Michałem Nogasiem… Ja w ogóle nie bardzo umiem pracować, jeśli praca mnie nie bawi, ale przyznaję, że rzadko kiedy stopień frajdy przy pracy bywa tak wielki, jak wtedy. Tak, Radio TOK FM jest fajne, wydawcy Mieto Strzelecki i Maciek Jarząb – super. Ufam, że tak super, że aż zrozumieją, mimo wszystko, moją melancholię.

Po trzecie: przy okazji procesu wyszło na jaw, że Polskie Radio usunęło z pracy CZTERECH KOLEJNYCH przewodniczących naszego związku zawodowego. To, mam wrażenie, rekord Unii Europejskiej w łamaniu praw pracowniczych. Ci trzej po mnie też poszli do sądu, po czym zawarli ugodę i wrócili do pracy. Ja zdecydowałem inaczej, nie wierzę bowiem, żeby mój powrót do Trójki mógł polegać w aktualnych okolicznościach na czym innym, niż na odliczaniu czasu do chwili, gdy mnie wyrzucą po raz drugi. Poza tym… Ja nie bez powodu do 1989 ani myślałem o zatrudnianiu się w mediach. Wiem, że wówczas pracowali w nich również ludzie, których szanuję i lubię. Ale skoro wtedy uniknąłem stawania przed dylematami etycznymi, dlaczego mam sprawdzać swój charakter na starość?

Ale moje „po trzecie” dotyczy czegoś innego. Otóż sądy (także w piątym procesie z tych, które już się zakończyły) przyznawały za każdym razem rację wyrzuconemu dziennikarzowi, lub pracodawca szedł na ugodę i go przywracał. Co oznacza, że skonstatowano rzecz oczywistą: w 2016 roku władze Polskiego Radia wielokrotnie łamały prawo. Tymczasem związki zawodowe, istniejące w Polskim Radiu, nie tylko nie wystąpiły w naszej obronie, ale państwo Edward Pikula i Ewa Kuczyńska, szefowie największego z nich, czyli radiowej „Solidarności”, napisali list, popierający panią prezes Stanisławczyk. Moim zdaniem to nie tchórzostwo, uczucie ostatecznie ludzkie, bo ono usprawiedliwia siedzenie cicho. To się nazywa inaczej, ale że musiałbym użyć grubego słowa, więc zmilczę.

Ludzi, którzy dalej pracują w Trójce, mam za swoich dobrych znajomych, niektórych chciałbym określić mianem przyjaciół. Zależy mi, żeby nikt z nich nie poczuł się osobiście dotknięty tym, co napiszę niżej. Ale decyzja sądu oznacza, że zespół miał prawo wtedy, w marcu 2016 roku, sięgnąć po ostateczną broń związku, którego przewodniczącego wyrzuca się bezprawnie z roboty. Ktoś powie: „nie było na to klimatu”. No tak, nie było. Właśnie o tym mówię.

To, czym się zajmuję obecnie, sprawia mi przyjemność i przynosi jaki taki dochód. Jakoś sobie radzę, wbrew temu, czego życzyli mi zapewne wrogowie. Niemniej podejmuję się teraz jedynie zadań, które wykonuję w pojedynkę lub przy współpracy minimalnej liczby ludzi. Fascynujące doświadczenie pracy w dużej ekipie wybitnych i inspirujących się wzajemnie osób skończyło się raczej bezpowrotnie. Gdyż niezbędnym warunkiem takiego doświadczenia jest zaufanie: że jeśli robisz coś wartościowego, byle łobuz czy łobuzica cię nie wyrzuci, a jeśli będzie próbować, to koleżeństwu nie będzie przykro – koleżeństwo podniesie bunt.

Cóż, szklanka jest zawsze również do połowy pełna: mogę myśleć z wdzięcznością, że w ogóle takie doświadczenie mi się w życiu przytrafiło. I za to moim przyjaciołom z Trójki nie przestaję, mimo goryczy, dziękować.

(foto budynku, w którym toczyła się moja sprawa, pochodzi ze strony bip.warszawa.so.gov.pl)

Udostępnij


O mnie



  • To wszystko wroci Taki to czas,nie tylko dla Pana gorzki Wszyscy przełykamy tę gorycz. Głowa do gory.Prosze na pocieszenie pomyslec,co by to było ,gdyby pracował pan tam teraz? Chciałby pan,naprawdę?

  • Gorzkie, prawdziwe, powtarzalne. Studium przedmiotu: kultura pracy w stadium zaawansowanej degeneracji.
    Obawiam się, że w nieco łagodniejszych wersjach i w mniej eksponowanych firmach dzieje się tak powszechnie. Kunktatorstwo i lokajstwo wobec zwierzchników, dwój-mowa przy wszystkich publicznych okazjach. Wszystkie dojścia do jakichkolwiek dóbr ekstra sklikowane na beton.
    Dobra zmiana na gorsze oczywiście prawidłowość tę zaostrza. Ale podobnie z kulturą pracy mamy od dawna – w tym przez obie kadencje PO, a już zwłaszcza drugą – i mieć będziemy również po spłynięciu PiS-u.
    „Czy pracownik ma prawo publicznie troskać się o przyszłość instytucji, dla której trochę sił strwonił, czy też ma pokornie robić, co mu każą i nie dyskutować”.
    Ależ oczywiście, ma prawo. A potem ponieść konsekwencje i dzień w dzień, jeśli nie zdecydują za niego i nie wyrzucą z miejsca, stawać przed wyborem, czy odejść (tylko gdzie, skoro nigdzie nie lubią naznaczonych „troską”), czy godzić się na wieloletnie odstawienie za okno, jeśli nie wręcz mobbing – z wdzięczności, że płacą i ze świadomością, że gdzie by nie poszedł, przekona się, że i tam dzieje się podobnie, jak Przenajświętsza długa i szeroka.
    Tak wygląda kondycja polskiej inteligencji, gdyby kto pytał.

  • Samo zycie. Przeszlam przez podobne doswiadczenie, pewnie jak wiele innych osob. To bardzo boli, zwlaszcza gdy oddawalo sie pracy cale serce. Gorycz zostaje, ale na szczescie czas przynosi nowe nadzieje i nowe rozwiazania. Dobrzy przyjaciele zostaja na zawsze. Takie proby weryfikuja niewlasciwe znajomosci. W sytuacji ekstremalnej sprawdzaja sie ludzkie charaktery. Niewielu przechodzi te probe, wiekszosc bedzie chronic siebie. Zycze wszystkiego dobrego! Serdecznosci!

  • Szanowny Panie Redaktorze,
    Doceniam szczerą wypowiedź z wyraźną nutą goryczy. Podobno podczas burzy pada samotne drzewo, lecz las stoi dalej. Tyle, że z tą solidarnością – w każdym znaczeniu – jest teraz chyba kiepsko. Sama się zastanawiam, czy w chwili próby zdam egzamin i stanę po właściwej stronie mocy. A może już jakiś oblałam, tylko tego nie dostrzegam? Trzeba być czujnym, by nie rozmienić się na drobne. Pana wypowiedź działa na mnie dyscyplinująco. I dobrze. Do usłyszenia.

  • … W życiu piękne są tylko chwile; takie chwile przeżyłam słuchając Pana audycji w Trojce.

  • Zdanie, które poruszyło mnie najmocniej „koleżeństwu nie będzie przykro – koleżeństwo podniesie bunt”…

  • Gorzki tekst, ale coraz częściej solidarność, przez małe „s”, w którą nasze pokolenie wierzyło, okazuje się złudą.
    A może tylko dojrzewamy wreszcie, jak piszesz: na starość. I widzimy jasno, bez zachwycenia.
    Z jednym nie mogę się zgodzić: nie trwoniłeś swoich sił w Trójce. Co zrobiłeś, zostało w pamięci słuchaczy, radio jest ulotne, ale nie aż tak.
    Powodzenia

  • Słów mi własnych nie wystarczyło http://wiersze.doktorzy.pl/kiedyprzyszli.htm

  • A ja Panu, Panie Jerzy, chciałam podziękować za każdy wieczór spędzony wspólnie. Uwielbiam Pana audycje i tego klimatu, jaki udzielał się za czasów Pana bytności w „Trójce”, nigdy nie zapomnę. Bardzo się cieszę, że pośród komercji i bylejakości dziennikarskiej, jaka zauważalna jest w ostatnich latach, są dziennikarze Pańskiego pokroju: oczytani, szanujący słowo, rozmówcę, pełni refleksji, zwróceni w stronę słuchacza lub widza. Życzę Panu pomyślnych wiatrów. A to, że nie spotykamy się w „Trójce”, której zwyczajnie w świecie przestałam słuchać, nie już ma znaczenia. Tak mocno zapadła mi Pańska działność w pamięci, że znajdę ją w każdym innym miejscu, jakie by nie było:) Klasa, z jaką Pan wykonuje zawód, nie zginie, choć nie ma Pana audycji na falach mojej ukochanej kiedyś stacji.

  • Panie Jerzy,
    Żal, chyba właśnie to słowo oddaje przekaz jaki zawiera Pana wypowiedź. I ten żal, który towarzyszy Panu, jest również w „nas” słuchaczach Trójki, pozbawianych dzień po dniu złudzeń, że będzie lepiej.
    Proszę nie zapominać, że kształtował Pan nasze horyzonty i wprowadzał wielokrotnie na nowe ścieżki.
    Nie zapomina się takich chwil, gdy dojeżdżając pod własny dom siedziałem jeszcze przez długie minuty by nie uronić nic z pana audycji. Myślę pozytywnie i wirze głęboko, że ten czas znowu nastanie.
    Do usłyszenia ….

  • Szanowny Panie Jerzy,
    wiele bym dał, żeby usłyszeć audycję prowadzoną razem przez Pana i redaktora Tomasza Stawiszyńskiego. Coś między Godziną Filozofa i Klubem Trójki. To by było coś. Obaj Panowie macie rzadki dar rozjaśniania trudnych tematów i naświetlania zagadnień z wielu stron.
    Dla mnie, jako słuchacza, Trójka się skończyła. Semka i Górny w Klubie Trójki? Lisicki? Karłowicz? Zły żart i dowód, że postęp nie istnieje.
    Pozdrawiam

  • Szanowny Panie Redaktorze / Dawny Nauczycielu!

    Wielkie dzięki za ten pełen emocji tekst.

    Pisałam część z poniższych słów kilkakrotnie na FB. Mimo, iż tego typu aktywność internetową traktuję ostrożnie. Ale czasem jest wyższa konieczność i pewne słowa muszą wybrzmieć. Bywało, że poeci sięgali po karabiny, to co ja będę się bać internetowych szczekaczy.

    Szokiem, totalnym szokiem, było to, co zrobiono Panu… Ale jeszcze większym szokiem był dla mnie fakt, że Piotr Stelmach poprowadził natychmiast jakąś jednorazową audycję w miejsce Wehikułu!!!! I właśnie to wówczas wyraziłam na fan page’u Trójki. Co nie było czynnością łatwą, ale uznałam, że konieczną. Bo to nie powinno było się stać! Wówczas powinna była wybrzmieć wiele mówiąca cisza. Może co najwyżej godzina muzyki, ale nikt nie powinien był podjąć się prowadzenia. Wtedy jeszcze był chyba tylko dotychczasowy zespół Trójki, więc nie było „swoich” (z punktu widzenia nowych władz) do obsadzenia. Używam imienia i nazwiska p. Piotra, bo przecież wykonał ten krok publicznie. I nie usłyszałam, by wspomniał o Panu. Podkreślam, nie usłyszałam. I powiem Panu, że od tamtej pory za każdym razem, gdy słyszę p. Piotra, przypomina mi się ta sytuacja.
    Wspomniał o Panu p. Bugalski. Tyle słyszałam.
    Ma Pan jak najbardziej prawo do rozgoryczenia. Ale ja osobiście nie chcę się godzić na to, że taki oto mamy świat, że taki jest on w całości. Państwo powyżej opisywali różne, podłe sytuacje. Owszem, taka jest nasza ludzka natura. Ale są wszak ludzie kierujący się solidarnością, honorem. A wtedy gdy tych przymiotów im zabraknie, potrafiący to zobaczyć. Bo chyba właśnie o to chodzi, by tego pionu nie tracić, widzenia tej osi.
    Mnie również sporo burz i noży w plecy spotkało. Ale po czasie rozgoryczenia zawsze mówię sobie: „Gośka, nie pozwól zmienić swojego serca!”
    Idealizm? Nie wiem, może. Ale może mi już nie przejdzie, bo skoro zadeklarowałam, że uczestniczyłam w Pana konwersatoriach, to domyśla się Pan, że dziecięciem nie jestem 😉
    „Ostateczna broń”? Strajk? Dokładnie to przyszło mi wówczas do głowy. Dokładnie to powinno było zaistnieć. Solidarne odejście od mikrofonów. I ciekawa jestem, czy w zespole Trójki pojawił się ten pomysł. Bo może nowa władza sprawdzała, jak daleko może się posunąć? Można było dać im trochę do myślenia. Wszystkich by nie wywalili.

    Gorycz.. to jasne… Ale przecież radio robi się niekoniecznie dla współpracowników. Jest armia ludzi, słuchaczy, którym Pana brakuje. Dziękuję za Pana robotę przez te lata. Ja słyszałam, ile Pan pracuje, jak się rozwija, jak bardzo pracuje nad warsztatem. Być w drodze, nie osiadać na laurach, to takie cenne. Pana audycje to była poznawcza rozkosz. Bez manier, napinania się. Czułam się, jakbym wpadła na pogaduchy do fajnego, mądrego kumpla. Dziękuję.

    PS. To jest oczywiście w obrębie Pana wolności, co Pan zrobi kiedyś, w przyszłości. Bo jestem pewna, że drzwi Trójki jeszcze będą dla Pana otwarte. O ile wcześniej nie zmiecie nas wszystkich zderzenie z jakąś kometą 😉

  • Przez lata Trójka, była tłem w moim życiu. Dzięki pracy Pana i ludzi takich jak Pan, miała dla mnie status przyjaciela. Gościłem Państwa w moim domu z największą przyjemnością. Za to, co od Was dostałem bardzo dziękuję. Jestem oburzony tym, co miało miejsce u Was, wstrząśnięty tym, co ma miejsce w sferze publicznej.
    Panie Jerzy, dziękuję Panu za Pańską postawę. Tak miło jest wiedzieć, że Gościem mego domu był właściwy człowiek.
    Pozdrawiam, dziękuję i do usłyszenia !

  • Panie redaktorze, za pozwoleniem powtórzę za poprzedniczką, p. Małgorzatą:”Jest armia ludzi, słuchaczy, którym Pana brakuje.”
    Wspominając z wdzięcznością minione lata z Pana udziałem w Klubie Trójki chcę wyrazić życzenie: bądźmy zdrowi! Żebyśmy, przewietrzywszy po szkodnikach, mogli w nie za długi czas znowu się usłyszeć.
    Co do procesu. Jak by w bliskiej przyszłości ta sprawa dalej się nie potoczyła (niczego wykluczyć się przecież nie da) uważam, że w sensie etycznym Pańska postawa jest, par excellence, wzorowa. Dziękuję i pozdrawiam.

  • „PiS próbuje przejąć sądy”

    Historia najnowsza sądownictwa w Polsce wygląda z grubsza tak: po wojnie, wraz z objęciem władzy przez komunistów sądownictwo stało się jednym z filarów nowego systemu i w tej postaci dotrwało do „transformacji ustrojowej”, w czasie której nie przeprowadzono w tej dziedzinie żadnej rewolucji, mówiąc inaczej – ukształtowania w PRL struktura została żywcem przeniesiona do PRL i dotrwała bez większych wstrząsów do dnia dzisiejszego, zapewniając sobie dopływ świeżej krwi metodą kooptacji. Ponoć miała się „sama oczyścić”, ale się jakoś nie oczyściła… A jeśli się mylę, to
    proszę mi powiedzieć, w którym to momencie i w efekcie jakich procesów upolitycznione sądownictwo „Polski Ludowej” stało się niezależnym, stojącym na wysokim poziomie sądownictwem, które sławią dziś apologeci III RP..

  • @ tad9
    Dziękuję, że przypomniał Pan nam tutaj podstawowe tezy propagandy PiS w sprawie sądów.
    Mówiąc nawiasem, widocznie nie jestem apologetą III RP, przynajmniej w tym sensie, że nie znajdzie Pan u mnie generalnej pochwały wysokiego poziomu sądownictwa.
    Co nie zmienia faktu, że lekarstwo, proponowane przez PiS, jest gorsze od choroby – co zresztą w przypadku tego rządu wydaje mi się regułą.
    Ukłony.
    JS

  • Ale na czym właściwie polega propagandowy charakter mojego wpisu? Czy nie tak właśnie wygląda najnowsza historia sądownictwa w Polsce? W PRL (która zaczęła się „stalinizmem” a skończyła dyktaturą armii i służb specjalnych) sadownictwo było jednym z głównych narzędzi władzy, co zresztą podkreślano oficjalnie (przynajmniej na początku). A potem nie nastąpiła żadna rewolucja, ale „transformacja ustrojowa”, która – w przypadku sądownictwa – oznaczała po prostu przejście praktycznie nienaruszonej struktury do III RP. Adam Strzembosz w wywiadzie dla „Dziennika” powiedział niedawno, że „oczyszczenia” tego środowiska nie miał kto wtedy zrobić, albowiem: „Dwóch wiceministrów sprawiedliwości było wtedy w PZPR, a dyrektor departamentu kadr był oficerem służb specjalnych” (Dziennik, 29.11.2016). A na koniec (w 2007) „Sąd Najwyższy” przyklepał działalność PRL-owskich sądów w czasie stanu wojennego („Żaden komunistyczny sędzia nie odpowie za stosowanie w swych wyrokach dekretu o stanie wojennym. Dlaczego? Sąd Najwyższy uznał, że sędziowie musieli się nim posługiwać, bo w czasach PRL nie można było sprawdzić, czy jest on sprzeczny z konstytucją, czy też nie” – Dziennik, 20.12.2007). I takie to mamy „niezależne sądownictwo” III RP…

  • Panie Jerzy, miło się słuchało Pana głosu. I może jeszcze będzie. Pozdrowienia

  • Nie poszedłem za Panem do TOK FM, za Michałem Nogasiem na stronę GW, za Marcinem Zaborskim do RMF FM. Zostałem z Trójką. Sam siebie nie rozumiem. Przepraszam. Nie tracę nadziei.

  • PS. Sąd pracy nie skazuje, od skazywania jest sąd karny. Niby to tylko słowa ale a nuż prezes Radia poczuje się zniesławiony i pozwie Pana albo oskarży…

  • Dobry wieczór!

    Nastąpiło coś potwornego, Klub Trójki został poświęcony promocji imprezy nazwanej: różaniec do granic, na to nie ma słów……pozostały wspomnienia minionych lat. Dobrze ,że jeszcze kilka osób reprezentuje poziom do jakiego stali słuchacze Klubu zostali przyzwyczajeni. Pozdrawiam Pana, powodzenia.

  • Panie Jerzy
    „Co nas nie zabije to nas wzmocni” Tego trzeba się trzymać i Tego Panu życzę.
    Sobie życzę aby kiedyś, po sobotnim obiedzie, z kawą i papierosem w ręku, przenieść się w mojej kuchni wehikułem czasu dokądkolwiek, ale ponownie w mojej Trójce i ponownie we wspaniałej Pana opowieści. Pozdrawiam i trzymam za Pana kciuki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes