Do skreślenia tych kilku uwag sprowokował mnie pewien publicysta. Ponieważ naprawdę nie chodzi o personalia, a o zjawisko, nazwijmy go redaktorem Omega.

Czytam zatem artykuł Omegi, w którym stwierdza on, że, po pierwsze, „państwo polskie wpadło w fatalny dryf”. Że parcie do wyborów („powiedzieć, że w tej sprawie władza jedzie po bandzie, to i tak ująć to bardzo łagodnie”) doprowadziło do „chaosu prawnego” , a za ich organizację odpowiada minister Sasin „który skompromitował się już wielokrotnie”. Sytuacja z pocztą i spisem wyborców przypomina skecze Monty Pythona; przy tym wyborów w maju zorganizować się po prostu nie da, „a gdyby miały się jednak odbyć, to będą logistyczną porażką tak bezdenną, że uznanie ich wyniku za miarodajny stałoby się zarzewiem zimnej wojny domowej”. Na dodatek mamy „kompletny chaos w strategii walki z epidemią” i za chwilę „obudzimy się w świecie kilkunastoprocentowego bezrobocia”. Znaleźliśmy się „w sytuacji, która rządzących przerosła pod wieloma względami”. W sumie „opadają z rozpaczy ręce”.

Nic dodać, nic ująć. Ale, ale… czy to nie pan redaktor Omega przed dziesięciu laty wspierał dyrdymały o zamachu w Smoleńsku i gorliwie wspierał rządzący dziś obóz w walce o władzę? Ktoś powie: ale Omega nie jest krytyczny od wczoraj. Faktycznie, nie jest. Olśniło go bodaj pięć lat temu, gdy poszedł na kolejną miesięcznicę i po powrocie z niej oświadczył publicznie, że zamiast wspominania zmarłych był świadkiem wiecu politycznego; więcej nie pójdzie. Bardzo za to od swoich ówczesnych czytelników oberwał. A ja chciałem wtedy zapytać go: „NAPRAWDĘ? Wiec polityczny dziesiątego każdego miesiąca?! Coś podobnego! Od tak dawna to obserwowałem i nigdy bym nie pomyślał!”  

Artykuł Omegi, zawierający zresztą rytualne krytykowanie Platformy Obywatelskiej – z pewnych nawyków trudno zrezygnować – jest w porządku (obecna, jeśli to nie za mocny termin, strategia tej partii też nie budzi mojego entuzjazmu). A raczej: artykuł byłby w porządku, gdyby Omega na początku napisał: „Tak, ja, redaktor Omega, wspierałem z zapałem autorytarne siły, które, dziś to widzę, rozwaliły nasz kraj. Więc przepraszam cię, czytelniku; moje dzisiejsze trzeźwe rozpoznania potraktuj jako ekspiację”. I dalej bez zmian.

To przecież nie jedyny przypadek. Mecenas Gamma, którego błyskotliwe tyrady przeciwko rządzącym rozpowszechniamy w internecie – są naprawdę świetne, sam je dwa razy linkowałem – w żadnym chyba momencie nie powiedział, że sprawia mu przykrość wspominanie, jak z obecnymi łajdakami, gdy poprzednio rządzili Polską (faktem jest, że wtedy nie rozwinęli jeszcze skrzydeł), bez oporu współpracował, a wcześniej ożywił faszyzujące tradycje w naszym kraju. Krytykiem Kaczyńskiego został także redaktor Dzeta i bardzo się cieszę, bo nigdy dość trzeźwych ludzi pióra – tylko że ciągle nie słyszałem odwołania słów tegoż Dzety sprzed niewielu lat, że prezes Kaczyński jest jego ojcem duchowym i nikt tak nie przeorał świadomości Dzety, otwierając go na Prawdę, jak poseł z Żoliborza.

Nie, nie dziwi mnie to wszystko. Po stalinizmie także wielu ludzi z dnia na dzień stało się przekonanymi bojownikami o demokrację (mimo wszystko nie porównuję zbrodni z wczesnych lat 50. do festiwalu groźnego głupstwa, z którym mamy do czynienia dzisiaj, ale wspieranie władzy przez propagandystów, zwanych dla niepoznaki dziennikarzami, było podobne). Np. taki Adam Ważyk opublikował „Poemat dla dorosłych” jeszcze przed polskim Październikiem i naprawdę niemało tym zaryzykował. A ja, czytając prawie ćwierć wieku później jego wiersz, w pierwszej chwili nie zauważyłem dziwnej gramatycznej zmyłki. W tekście mówi się mianowicie:

„Przybiegli, wołali: w socjalizmie skaleczony palec nie boli.

Skaleczyli sobie palec. Poczuli. Zwątpili”.

A przecież nie byli to żadni „oni” (trzecia osoba liczby mnogiej), tylko między innymi sam autor. Ale żeby napisać „my”, to trzeba było mieć większe – przepraszam – cojones, niż Ważyk w tamtym momencie.

Nie kwestionuję jego późniejszych zasług, ani (zwłaszcza) tego, że nikt, tak jak on, nie przekładał na polski Horacego. Ale obserwując teraz powolne doroślenie moich byłych kolegów (owszem, z redaktorem Dzeta kiedyś mi się uroczo rozmawiało), uważam, że problem cojones tych pierwszych nawróconych – będą następni, będą… – nie jest tak całkiem do pominięcia. Może kiedyś, ale teraz nie.

Zło, które się dzieje w kraju, nie ma tylko jednego ojca: zdziwaczałego siedemdziesięciolatka o socjopatycznym charakterze. Ojcami są wszyscy, którzy go wspierali w dążeniu do zdobycia funkcji władcy Polski, choć nie mogli nie widzieć, że ani charakter, ani doświadczenia życiowe, ani wreszcie przereklamowany intelekt nie czynią go dobrym kandydatem do tej roli. Nie mogli też raczej przeoczyć , jak skupia się wokół niego drużyna nieudaczników, by o draniach łaskawie nie wspominać. Trudno mi dziś powiedzieć, czy odpowiadał za to ich chwilowy amok miłosny, czy widoki na osobiste apanaże. Ale kiedy się człowiek budzi z szaleństwa lub/i cynizmu, byłoby miło, gdyby jednak ze dwa słowa bliźnim o swojej winie powiedział. Skoro zaś tego nie robi, jego nawrócenie wydaje mi się tymczasem cokolwiek powierzchowne. Nawet jeśli jest tak inteligentny, jak mecenas Gamma, tak (nagle) przenikliwy, jak redaktor Omega i tak sympatyczny, jak redaktor Dzeta.  

(ilustracja ze strony focus.pl)

Udostępnij


O mnie



  • Żarliwie modlę się o niemiecko-radziecką granicę na Wiśle, bo w tym PiSlamabadzkim domu wariatów nie da się już normalnie żyć… 🙁

  • Przygadał ornamentator drugiemu ornamentatorowi…

  • @Iga Niegałczyńska
    Jakieś argumenty teraz poproszę. Albo będzie ban za złośliwość rzuconą ot, bo tak się Pani zdawało. Wchodzą też w grę przeprosiny, one wiele mogą jeszcze naprawić.
    JS

  • @Szczecinianka
    Opinię o domu wariatów podzielam. Natomiast, nawet robiąc poprawkę na retoryczną przesadę, początkowa deklaracja wydaje mi się po prostu nieprzyzwoita. Mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać, czemu.
    JS

  • Panie Profesorze, (20 lat temu uczęszczałem na DKF na Iwickiej) ludzie wierzą w „prawdę etapu”, tłumaczą sobie, że tak musieli, takie były okoliczności, naciski, siły, rozkazy. A tak naprawdę wszystko kończy się na percepcji człowieka. Dla wielu ludzi, na ogół lepiej lub gorzej, ale jednak wykształconych, liczy się tylko perspektywa ich życia. To,że są młodzi. A coś co może im się nie podoba nie zniknie w dającej się przewidzieć przyszłości. Tak Wajda, Szymborska i inni stanęli po stronie tych, którzy przyszli w 1944. Młodzi ludzie, chcieli żyć, chcieli robić to na czym im zależało i nie potrafili sobie wyobrazić, że coś może się zmienić w dającej się określić przyszłości. Teraz też, żeby być w telewizji, mieć program, pisać w takiej czy innej gazecie, dostać informacje z kręgów rządowych. Wytłumaczenie się znajdzie.
    Dekoracje się zmieniają, ludzie pozostają ludźmi.
    Z pozdrowieniami dla Pana i Szanownej Małżonki.

  • W Polsce PiSowskiej punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a ten z kolei od punktu przyłożenia języka oraz entuzjazmu w języku się tym posługiwaniu. I tak oto wykształciła się nam nad Wisłą hybryda systemu argentyńskiego z filipińskim, których wspólnymi cechami są lizusostwo i żenująco tani populizm. Rzeczony redaktor, który nie wiadomo zresztą dlaczego nader często bywał gościem pańskich audycji, idealnie spełniał się w wyżej opisanym zakresie do czasu, aż jego cmokierski serwis znudził się jego mocodawcy i stąd właśnie ta frustracja w stylu epilogu „Akwarium” Suworowa. PS Jestem ortodoksyjną entuzjastką nadstawiania drugiego policzka, choć nie dotyczy to PiSowców, dla których stosowałabym wariant ze smołą, pieprzem i duuuuużą górką…

  • Szanowny Panie Jerzy,
    zgadzam się z Pana opinią, zwłaszcza słowa o mecenasie Gamma są mi bliskie,bo odczuwam w związku z jego osobą tak zwaną ambiwalencję afektów. Cenię jego obecne wypowiedzi, ironiczne i świadczące o dużej inteligencji, a także – jak się wydaje – napełnione troską o losy kraju. Jednak doskonale pamiętam jego poczynania jako ministra (jestem nauczycielką z długim stażem), a także jego wypowiedź z czasów, kiedy jeszcze nie był członkiem rządu tylko młodym pistoletem pewnej konserwatywnej partii i po spotkaniu z młodzieżą, już w kuluarach, odpowiedział młodej osobie, która go bardzo zirytowała swoją dociekliwością i żądaniem sprecyzowania, kim są „obcy” odmieniani przez niego przez wszystkie przypadki, że owi obcy to… I tu padły rasistowskie, homofobiczne określenia, których nie odważył się wypowiedzieć publicznie, a których nie zacytuję, żeby ich nie upowszechniać.
    Tylko nieliczni, mający klasę, charakter i kręgosłup moralny, potrafią rozliczyć się z błędów, przeprosić, przyznać się do win i wziąć za nie odpowiedzialność.

    Nie wiem, czy można za takie zadośćuczynienie uznać słowa mecenasa, że człowiek młody robi czasem głupie rzeczy, które usłyszałam w jakimś wywiadzie parę lat temu.
    Pozdrawiam serdecznie

  • „jak z obecnymi łajdakami, gdy poprzednio rządzili Polską”

    „zdziwaczałego siedemdziesięciolatka o socjopatycznym charakterze”

    itd

    Napisałbym, że jest to żałosne, jednak to raczej choroba nienawiści, co dla Katolika powinno być problematyczne/.

  • @Zmieszany

    „Siedemdziesiąciolatek” w tym kontekście w istocie trąci ageismem. Jednak oczywiste fakty, czyli socjopatyczny charakter prezesa Polski oraz łajdactwo obecnie rządzących nie wymagają udowodnienia, a ponadto są łagodnymi eufemizmami.

  • @Zmieszany
    1. Określenie „zdziwaczały siedemdziesięciolatek o socjopatycznym charakterze” nie jest obelgą, tylko rzeczowo sformułowaną opinią.
    2. Co do „łajdaków” – owszem, to słowo brutalne. Ale powiedzmy sobie szczerze: czy jeśli Pana i ludzi Panu bliskich ktoś by przez 10 lat lżył i szkalował, przypisując im m.in. zdradę ojczyzny, morderstwo prezydenta, a także drobniejsze (na tym tle) naruszenia podstawowych zasad etycznych, jak np. kłamstwo i złodziejstwo… gdyby ponadto ten ktoś obsesyjnie a równie bezpodstawnie, jak tamto, przypisywał Panu sympatię dla jednego z dwóch najgorszych totalitaryzmów XX wieku, sam hołubiąc aparatczyków, którzy ów totalitaryzm wspierali – to jak by Pan tego kogoś nazwał? Zwłaszcza widząc, jak przez tego kogoś ojczyzna pogrąża się w prawnym, organizacyjnym i w końcu moralnym chaosie?
    3. Gdy wymieniam pojedyncze, konkretne nazwiska, powstrzymuję się od używania tak mocnych słów – i mogę Pana zapewnić, że nie tylko dlatego, że jest to prawnie zabronione. Natomiast uważam, że po tylu latach stawiania systemu wartości na głowie, gdy ludzie wielcy przedstawiani są przez polityków i służące im media jako dranie, a ludzi małych próbuje się postawić na pomnikach (zresztą zupełnie oficjalnie, nazywając ten proceder „wymianą elit”), należy nazywać rzeczy po imieniu. No więc: moralnie obóz władzy szoruje po dnie. Na słowo „łajdacy” niestety zasłużył. Jakkolwiek ludziom, który ten obóz tworzą, będzie się w przyszłości należał, naturalnie, uczciwy proces sądowy, a nie lincz. Gdyby do niego miało dojść, będę ich bronił. Ale moralne napiętnowanie ich zbiorowości (!) wydaje mi się OBECNIE, póki jeszcze rządzą, godziwe. Żeby nam się nie zaczęło zdawać, że mamy do czynienia jedynie ze sporem politycznym, tyle, że gorącym. Nie, proszę Pana: to spór moralny. I zupełnie podstawowy.
    4. Myślę, że nie tylko dla katolika (nie wiem, czemu pisze Pan ten termin wielką literą, niezgodnie z zasadami ortografii polskiej), a nawet nie tylko dla chrześcijanina, ale po prostu dla człowieka emocje, które obóz rządzący pracowicie uruchamiał we mnie i w wielu podobnych do mnie ludziach przez tyle lat, stanowią problem. Tak, w tym ograniczonym sensie przyznaję Panu rację. Pozwoli Pan, że będę się z tym problemem mierzył w samotności, lub ewentualnie w obecności spowiednika, nie zaś – w Pańskiej.
    Chłodne ukłony –
    JS

  • Nie publikujemy niewygonych komentarzy. Jesteś PAN CZLOWIEKIEM ŻENADĄ. bAW SIE DOBRZE WE WLASNYMBAGNIE.
    życzę sukcesow na wolnym rynku

  • A propos komentarza podpisanego przez niejakiego JA:
    Puszczam ten komentarz, żeby pokazać PT Gościom, jak zacietrzewienie zniekształca widzenie rzeczywistości, bo choćby w niniejszym ciągu komentarzy widać, że komentarze krytyczne akceptuję, wycinam jedynie – głupio złośliwe. Z powyższym wyjątkiem 🙂
    Pozdrowienia dla Państwa –
    JS

  • Panie Jerzy,
    odniosę się do tezy iż red. Omega „wspierał dyrdymały o zamachu w Smoleńsku”. Opierając się na swojej pamięci twierdzę że nie było tak jak Pan pisze. Zarówno red Warzecha (o niego tu chodzi) jak i np. red Lisicki dystansowali się (czasami bardziej znacząco, czasem mniej) od teorii zamachowych Macierewicza. Nie twierdzili też oczywiście że prawdziwy i wyczerpujący jest raport Jerzego Millera.

    Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za „Nowy świat”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Premium WordPress Themes