Ach, Melissa…

Słowo „seans” pochodzi jakoby ze starofrancuskiego seoir, co znaczyło: siedzieć. A zatem „seans” to etymologicznie „posiedzenie”. Ale w polszczyźnie zrósł się z dwoma kontekstami, zresztą jakoś spokrewnionymi, które go od takiej urzędniczej trywialności oddzieliły: z duchami i z kinem. Seans filmowy ma w sobie coś ze spirytyzmu. Zresztą nie bez powodu Kantor określał swoje „Wielopole, Wielopole” nie jako przedstawienie, ale jako seans teatralny. Wczoraj urządziłem sobie taki właśnie seans – spokrewniony trochę z niesamowitością. Choć…

Czytaj dalej…

Na Wielkanoc: w stronę wolności

„Całe życie wierzyłem, że życie Boże, życie w Bogu, jest wolnością, swobodnym wzlotem, bez-władzą, an-archią. W swych ostatecznych granicach nie jest to problem moralno-psychologiczny, a metafizyczny, problem Boga i wolności, wolności i zła, wolności i twórczości. Wolność niesie ze sobą coś nowego. Przeciwnicy wolności lubią przeciwstawiać wolności prawdę, którą narzucają i zmuszają do jej uznania. Jednak prawda jako narzucona rzecz, jako realność spadająca na mnie z góry, nie istnieje. Prawda także jest drogą i życiem…

Czytaj dalej…

Jerzy Prokopiuk (1931-2021)

Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o istnieniu Jerzego Prokopiuka… Chociaż nie, chyba pamiętam: na studiach, pod koniec drugiego roku poszedł hyr, że ukazał się rewelacyjny numer „Literatury Na Świecie”. Cóż to wtedy było za pismo, a jeszcze w świetnym formacie, idealnie pasującym do dłoni! Nie jestem pewien, pod jakim hasłem reklamowano tamten kwietniowy numer z 1983 roku: czy już padł epitet „neognostycki”? Czy tylko, że przenosi kwestie zjawisk paranormalnych z obszaru nie-do-końca-serio programów…

Czytaj dalej…

Współczucie dla konserwatystów

Wydaje mi się, że PiS na prawicy odgrywa rolę PZPR jeszcze w innym sensie, niż do tej pory przyjmowany (chyba nie tylko przeze mnie). Że chodzi nie tylko o kiepsko skrywane marzenie tej partii, żeby było jak w PRL-u lat 70. z Jarosławem Kaczyńskim w roli Gierka (gdy wychodzi uparcie PRL z późnych lat 60. z Jarosławem Kaczyńskim w roli Gomułki). Otóż PZPR (a szerzej: komunizm) ukradła tradycję szlachetnej lewicy i zablokowała jej rozwój. Po…

Czytaj dalej…

Z czego pije kotek

Do tej sceny lubię wracać myślami dość często, by się wytarła, i teraz, poddawana co pewien czas zabiegom konserwatorskim, zawiera podejrzanie wiele szczegółów. Ale trudno. Jest jesień 1975 roku. Zasadziłem się z magnetofonem przy audycji Muzyczna Poczta UKF, licząc, że nagram kolejną porcję piosenek. A tu odzywa się prowadzący Tadeusz Sznuk i mówi z zakłopotaniem, że nie sprawdził, co nadali jego koledzy godzinę wcześniej, więc posłuchamy raz jeszcze pierwszej części długiego utworu Mike’a Oldfielda… I…

Czytaj dalej…

Nie z każdym…

Na warsztatach dziennikarskich wielokrotnie stawiałem studentom pytanie, czy zasada obiektywności mediów ma oznaczać dopuszczanie do nich wszystkich poglądów, funkcjonujących w społeczeństwie, także jawnie niegodziwych i głupich? Odpowiedzi jeszcze kilka lat temu zdradzały, że młodzi ludzie nie widzą problemu: wystarczało im przekonanie, że naturalną granicą wolności (także: wolności słowa) jest krzywda drugiego człowieka, kto więc do takiej krzywdy wzywa, sam się z debaty publicznej wyklucza, kropka. Załatwiało to problem zaproszenia do studia antysemity, zwolennika „dobrej pedofilii”…

Czytaj dalej…

Pod koniec kolejnego odcinka

Ten film miał składać się z czterech części, każda utrzymana w innej konwencji: pierwsza stanowiła thriller, druga melodramat, trzecia science-fiction, a czwarta komedię. Przez krótki czas rodzice nie rozumieli, dlaczego nastolatek nagle bez szemrania wynosi śmieci: tymczasem każde wyjście z domu oznaczało, że w imaginacyjnej telewizji, nadającej program w jego głowie, pokazywano zwiastun, do którego piosenkę „Znikąd” śpiewała Halina Frąckowiak. Lubił występować w tym zwiastunie, przy okazji wymyślał szczegóły dzieła, mającego niewątpliwie zrewolucjonizować światową kinematografię….

Czytaj dalej…

Tylko kwadrans!

Nie wiem, czy widziałem ostatnio trafniejszy mem, niż ten, w którym – na fotosie z „Powrotu do przeszłości” – bohater wsiada do wehikułu czasu, a Doc mówi mu na pożegnanie: „Reguła numer jeden: NIGDY nie ustawiaj wskaźnika na rok 2020”. Usłyszana – jak zawsze przed Bożym Narodzeniem – piosenka Czerwonych Gitar „To był rok, dobry rok, z żalem dziś żegnam go” zabrzmiała mi może jeszcze bardziej fałszywie, niż przed poprzednimi Świętami, choć w 2019 umarła…

Czytaj dalej…

Czekolada, wódka i Psalmy

Wczorajsze doświadczenie późnowieczorne, nocne właściwie – tak mocne, że waham się, czy je upubliczniać. Ale, z drugiej strony, czy wolno nie upubliczniać tego, co się przeżyło w jakimś sensie w imieniu wszystkich, lub ostrożniej: co się przeżyło prawdopodobnie nie w pojedynkę, bo czasy takie, że podobne chwile mogą dopadać innych? I jeśli ktoś nie przełamie naturalnej wstydliwości, ktoś inny zostanie z grozą, której, osobny, może nie da rady?   Zaczęło się znienacka i niespodziewanie, zresztą…

Czytaj dalej…

Szkoła sprzed lat (i dziś)

Michał Oleszczyk na FB zrobił podsumowanie tego, czego nauczyła i czego nie nauczyła go szkoła przez dwanaście lat nauki – i wyszedł mu z tego niezwykle krytyczny obraz systemu edukacji w latach dziewięćdziesiątych. Zbiegiem okoliczności wczoraj późnym wieczorem rozmawiałem o czymś podobnym z żoną (przy czym myśmy chodzili do podstawówek i liceum półtora dekady wcześniej). Co więc zawdzięczam szkole z czasów, nie ukrywajmy tego, dość głębokiego PRL-u (do pierwszej klasy poszedłem we wrześniu 1969, maturę…

Czytaj dalej…

Premium WordPress Themes